Dramat 95-letniego weterana Powstania Warszawskiego. Walczył o wolną Polskę, został zdezubekizowany!

REKLAMA

„Mam 95 lat i jestem jednym z ostatnich powstańców warszawskich. Pod koniec życia za przelaną krew dla Polski, za pracę zawodową i społeczną zostałem nagrodzony dezubekizacją. Czuję się tak, jakbym został spoliczkowany” – napisał w liście do Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich, uczestnik Powstania Warszawskiego, którego objęła tzw. druga ustawa dezubekizacyjną przyjęta przez Sejm w grudniu 2016 roku.

Ustawa dezubekizacyjna zakłada obniżkę emerytur i rent „za służbę na rzecz totalitarnego państwa”. Nowe prawo ma zacząć obowiązywać dopiero od października tego roku, ale już dziś budzi ogromne kontrowersje. Wśród osób zwracających się do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o pomoc są osoby pełniące służbę na stanowiskach pomocniczych, pełniące na przykład funkcję sekretarki, w służbach mundurowych PRL. 95-letni weteran Powstania Warszawskiego, będący autorem listu do Adama Bodnara, został objęty ustawą dezubekizacyjną, gdyż w okresie PRL pracował jako lekarz w przychodni MSW.

REKLAMA

Zanim został lekarzem, w czasie wojny walczył z narażeniem życia o wolną Polskę. Mężczyzna w przejmujący sposób opisuje swoją historię: „Ojciec mój był w wojskach gen. Hallera, walczył z bolszewikami i był odznaczony Krzyżem Walecznych. W 1940 r. został aresztowany przez Gestapo i zginął w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Ja przedostałem się do Warszawy i w 1943 r. zostałem zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej w „dywizjonie 1806″, który był oddziałem konspiracyjnym 1 pułku strzelców konnych. W czasie Powstania Warszawskiego walczyłem w batalionie „Ruczaj”. Zostałem ciężko ranny na polu walki. Później był lazaret dla jeńców wojennych w Zeithain, długie 5 miesięczne leczenie i Stalag IV B w Muhlbergu”.

Jak się potoczyły powojenne losy weterana Powstania Warszawskiego? Do kraju, ze względu na obawę przed aresztowaniem przez NKWD, wrócił w 1946 r. Po studiach medycznych pracował w szpitalu jako chirurg i uratował życie co najmniej 500 chorym. Po latach wyczerpującej pracy na ciągłym ostrym dyżurze ze względu na nie najlepszy stan zdrowia przyjął posadę lekarza w przychodni MSW.

REKLAMA

Autor listu nigdy nie należał do PZPR, a fakt, że pracował w przychodni MSW o niczym nie świadczy. „Byłem głęboko przekonany, że każdy lekarz powinien leczyć ludzi bez względu na ich pochodzenie, czy też na ich poglądy polityczne” – wyjaśnia mężczyzna i z rozgoryczeniem dodaje: „Proszę zwrócić uwagę na fakt, że ciągle jestem w Polsce wrogiem. Najpierw byłem żołnierzem AK, „zaplutym karłem reakcji” i osobistym wrogiem towarzysza Bieruta i Stalina, a teraz jestem wrogiem Narodu i osobistym wrogiem, ale czyim?”.

Podziel się: