Porażka Morawieckiego w Brukseli! Macron i Merkel poprą sankcje wobec Polski!

REKLAMA

W mediach trwają spekulacje, dlaczego premier Mateusz Morawiecki zaskakująco szybko wrócił do Polski ze szczytu w Brukseli. Jednak najważniejszy jest efekt debiutu nowego szefa rządu na europejskich salonach.

Chociaż z dyplomatycznym talentem Morawieckiego PiS wiąże ogromne nadzieje, to udziału świeżo upieczonego premiera w szczycie Unii Europejskiej nie można uznać za sukces.

REKLAMA

Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel zadeklarowali w piątek w Brukseli, że nadal będą wspierać Komisję Europejską w jej działaniach dotyczących Polski i ewentualnego uruchomienia artykułu 7.1 unijnego traktatu wobec władz w Warszawie.

Nie odniosło więc skutku spotkanie Morawieckiego z Macronem. Francja nadal pozostaje nieugięta.

REKLAMA

– Będę wspierał inicjatywy podejmowane przez Komisję Europejską za każdym razem, gdy broni ona spójności naszych zasad – mówił Macron już po spotkaniu z premierem polskiego rządu, odnosząc się do działań Komisji Europejskiej wobec Polski.

– Jeśli Komisja Europejska zdecyduje się iść do przodu, będzie uważała, że to konieczne, będziemy to wspierać – oświadczyła Merkel na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Francji, pytana o ewentualne zastosowanie wobec naszego kraju artykułu 7.

REKLAMA

Takie stanowisko grających pierwsze skrzypce w UE Niemiec i Francji to nie jest dobra wiadomość dla Polski. Tym bardziej, że Komisja Europejska będzie w środę analizować ustawy o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa i podejmie decyzję, czy uruchomić wobec Polski art. 7 ust. 1 unijnego traktatu.

Gdyby aktywowano ten artykuł, do czego jest potrzebna większość trzech piątych państw członkowskich, nie oznacza to jeszcze sankcji. Jednak osłabiłoby to znacznie pozycję Polski uznanej za kraj nierespektujący standardów unijnych.

Wprowadzenie sankcji na razie nam nie grozi, bo to wymaga jednomyślności krajów należących do Wspólnoty, a Węgry zapewniają, że nie poprą sankcji wobec Warszawy. Jednak w sprawie drugiej kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej też zapewniali, że nie będą głosować na Donalda Tuska, a ostatecznie Viktor Orban go poparł i było pamiętne 27:1, bo tylko Beata Szydło głosowała przeciw.

Podziel się: