W czasie jednego ze spotkań z Donaldem Tuskiem w ramach kampanii przed wyborami samorządowymi głos zabrał 14-letni chłopiec. Nastolatek wyznał, że w czasie zielonej szkoły został wykorzystany seksualnie przez swojego rówieśnika. Zapytał wówczas premiera, czy… nie mógłby sprawić, że dyrektorka jego szkoły zostanie pozbawiona stanowiska. Wyjaśnił, że pracownicy szkoły nie reagowali na jego krzywdę. Sprawa trafiła do prokuratury. Teraz znamy więcej szczegółów na ten temat.
„Mam na imię Alex. Na zielonej szkole, kiedy byłem w szóstej klasie, zostałem wykorzystany seksualnie przez mojego rówieśnika w klasie” — powiedział do zebranego w czasie spotkania z Donaldem Tuskiem, 3 kwietnia, 14-latek.
Premier spokojnie słuchał nietypowej – jak na wiec polityczny – wypowiedzi młodego chłopaka. Widać było, że jest wyraźnie zakłopotany.
„Ale mówię dalej. To było tak, że powiedziałem wychowawczyni z klasy, pani pedagog, dyrektorce. Wie pan, co oni zrobili? Nic nie zrobili. Zgłosili mnie i moich rodziców do sądu. Szczególnie pani dyrektor uznała, że wymyślałem wszystko” — kontynuował opowiadanie wstrząsającej historii.
„Gdyby wygrała sprawę [dyrektorka — przyp. red.], to bym poszedł do domu dziecka. Odebraliby mnie rodzicom” – podkreślił.
Na koniec 14-latek poprosił o coś premiera. Dotąd cicha i zmrożona widownia wydała z siebie głośną salwę śmiechu.
„Chcę zapytać, czy można coś robić, żeby wyrzucić dyrektorkę ze stanowiska? Bo ja chcę!” – powiedział nastolatek.
Donald Tusk aż zaniemówił. Widać było, że jest zaskoczony nietypowym monologiem. Zapowiedział jednak, że poleci zbadać sprawę ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi.
„Został wykorzystany seksualnie przez rówieśnika”. 14-latek zwierzył się z tego na wiecu Tuska
„Fakt” dowiedział się, że rodzice chłopca byli równie zaskoczeni, że ich syn zdecydował się powiedzieć o swoich doświadczeniach – i to przed całą Polską, bo wydarzenie było transmitowane w telewizji.
Okazuje się, że rodzina rzeczywiście ma za sobą długą – i niestety przegraną – batalię prawną ze szkołą swojego dziecka.
Po tym, jak dowiedzieli się, że ich syn został wykorzystany, złożyli do Prokuratury Rejonowej w Wieliczce zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez dyrektorkę placówki. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa a wielicki sąd, po apelacji, przychylił się do jej stanowiska.
„Nie sposób dopatrzyć się w zachowaniu podejrzewanych osób niedopełnienia obowiązków służbowych” — przekazano w komunikacie Sądu Rejonowego w Wieliczce.