Władze samorządowe stolicy Austrii są przeciwne uhonorowaniu pomnikiem króla Jana III Sobieskiego. Jako powód podają to, że nie chcą popsuć w ten sposób relacji z Turcją.
Monument miał zostać odsłonięty w 335. rocznicę odsieczy wiedeńskiej, a pieniądze na jego budowę zbierano od lat. Plany jego postawienia pojawiły się już 2011 roku. Konkurs wygrał Czesław Dźwigaj, profesor krakowskiej ASP.
Teren, na którym miał stanąć gotowy i czekający tylko na przewiezienie z Polski do Austrii pomnik, jest już przygotowany. Zabrakło jednak zgody władz samorządowych Wiednia, które uznały, że upamiętnienie króla Jana III Sobieskiego może mieć wydźwięk antyturecki.
W piśmie przesłanym do komitetu budowy pomnika wyjaśniono, że teraz nie jest najlepszy czas na budowę pomników militarnych. Poprzedni włodarz Wiednia nie widział przeszkód w szczególnym uczczeniu bohaterskiego wodza odsieczy wiedeńskiej. Sytuacja zmieniła się, odkąd nowym burmistrzem stolicy Austrii został w czerwcu tego roku wywodzący się z partii socjaldemokratycznej i politycznie poprawny Michael Ludwig.
Autor pomnika nie kryje zdziwienia taką postawą władz Wiednia i wyjaśnia, że na jego dziele nigdzie nie ma żadnych symboli tureckich czy islamskich, nawet półksiężyca.
– W Wiedniu istnieją dwa pomniki konnicy tatarów krymskich, które uczestniczyły w odsieczy wiedeńskiej i walczyły ramię w ramię z Janem III Sobieskim, na obu są napisy przypominające tę bitwę, a także to, że dzięki temu wydarzeniu uratowano Europę. Nigdzie nie ma wzmianki o Polakach i polskim królu. Ponadto na tablicy na kościele świętego Józefa w Wiedniu jest napis, że głównodowodzącym armii chrześcijańskiej był Jan III Sobieski, ale zwycięzcą był cesarz Leopold – tłumaczy Czesław Dźwigaj powody, dla których pomnik polskiego władcy powinien się jednak w Wiedniu znaleźć.