Wujostwo zmaltretowanego na śmierć Kamilka z Częstochowy musiało opuścić swoje lokum w asyście policji. To skutek zdarzenia, które miało miejsce w nocy z poniedziałku na wtorek. Dom został wówczas ostrzelany! Strzały padły z przejeżdżającego obok samochodu marki Volkswagen Golf. Zdaniem śledczych cel sprawców nie był przypadkowy! Chodziło o zemstę za śmierć 8-latka?
Jak informuje asp. sztabowy Barbara Poznańska, rzeczniczka policji w Częstochowie – w nocy z poniedziałku na wtorek, w tym tygodniu, doszło do ostrzelania domu wujostwa tragicznie zmarłego Kamilka z Częstochowy. 8-latek był maltretowany przez swojego ojczyma, w skutek czego zmarł, Najbliższa rodzina nie reagowała na cierpienie chłopca.
9 maja, dzień po śmierci chłopca, na policję wpłynęło zawiadomienie, złożone przez 61-letniego Wojciecha J., który jest wujkiem skatowanego na śmierć 8-latka. Jak podaje „Fakt” – z przejeżdżającego ul. Kosynierską w Częstochowie volkswagena padły strzały. W szybie okna lokalu, zamieszkanego przez wujostwo zmarłego 8-latka, widać kilka śladów po wystrzałach.
Dom wujostwa skatowanego Kamilka z Częstochowy ostrzelany! To zemsta za śmierć chłopca?
Oprócz Wojciecha J. w mieszkaniu była wówczas ciotka Kamilka – 46-letnia Aneta J. – oraz ich synowie, 14-letni i 21-letni. Po zgłoszeniu Wojciecha J. na miejscu pojawiła się policja, która ewakuowała cała rodziną z ich mieszkania.
Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywają. Rzecznika częstochowskiej policji ze względów bezpieczeństwa nie ujawnia informacji o miejscu pobytu rodziny, ani też, czy została im przydzielona ochrona. Według ustaleń „Faktu” zakwaterowano ich w jednym z ośrodków pomocy społecznej.
Ostrzelanie domu Wojciecha i Anety J. nie było przypadkowe. Po śmierci 8-letniego Kamilka na jego ciotkę i wuja spadła fala nienawiści. To dlatego, że byli oni świadkami cierpienia chłopczyka, ale nie reagowali, kiedy jego ojczym w potworny sposób znęcał się nad 8-latkiem.
Wojciech J. i Aneta J. usłyszeli wcześniej zarzuty nieudzielenia pomocy. 46-latka tłumaczyła policjantom, że widziała w jakim stanie jest Kamil i chciała powiadomić lekarza, ale ktoś ją ubiegł. Z kolei jej mąż tłumaczył, iż przez większość czasu przebywał w pracy – widział zaczerwienienia na twarzy chłopca, ale nie reagował, bo widział, że matka smaruje go maściami.