Wczoraj wybuchł pożar na greckiej wyspie Kefalonia. Znajdują się tam turyści z całego świata, w tym także z Polski. – Nic nie mamy, ani rzeczy, ani dokumentów. Zostaliśmy wywiezieni na drugi koniec wyspy, nie wiemy nawet, gdzie jesteśmy – wypowiedziała się jedna z turystek z Polski.
Na wyspie pożary trwają od środy. Strażacy z całych sił walczą z żywiołem już drugi dzień. Płoną całe zalesione wzgórza, które położone są nieopodal znanej turystycznej miejscowości. Biuro podróży poinformowało, że polscy turyści zostali przetransportowani do innego hotelu, który znacznie oddalony jest od miejsca, gdzie występują pożary.
– Zaczęło się palić po drugiej stronie ulicy od naszego hotelu, więc podstawili nam autokar, że wezmą nas na wycieczkę do stolicy, żebyśmy nie wdychali tego pyłu. Nie było czasu zebrać wszystkiego, po prostu wciskali do aut i nas wywieźli. Nic nie mamy, rzeczy ani nic. Masakra – opowiada jedna z polskich turystek przebywająca na greckiej wyspie.