Marian Kowalski zapewne nie jest zadowolony, że teraz ktoś mu wypomina jego przedwyborcze obietnice, szczególnie dlatego, że dotyczą, delikatnie mówiąc, czynności niehigienicznych. O co konkretnie chodzi? Parę lat temu w trakcie kampanii prezydenckiej Kowalski, jako ówczesny kandydat z ramienia Ruchu Narodowego zaproponował zakład. Powiedział, że jeśli ktoś go przyjmie, to w sytuacji, gdy otrzyma 0% poparcia wyliże deskę klozetową w pociągu PKP. Teraz jak się okazuje pewien mieszkaniec Lublina przypomniał tę propozycję.
Kampania prezydencka dla Kowalskiego łatwa nie była, bo stale musiał odpowiadać na zaczepki oponentów. Wielu z nich drwiło sobie, że podczas głosowania otrzyma 0% głosów. Poirytowany kandydat zaproponował więc wspomniany kontrowersyjny zakład z deską klozetową w roli głównej.
Ta deklaracja przyniosła mu rozgłos, bo cytowały ją wszystkie serwisy internetowe. Na szczęście kandydat Ruchu Narodowego otrzymał 0,52% głosów, więc o bliski kontakt z toaletą kolejową nie musiał się martwić.
Obietnica była też na tyle wyrazista językowo, że do tej pory wielu adwersarzy ją przypomina. Znalazł się nawet jeden z mieszkańców Lublina, który spotkał Kowalskiego w mieście i wprost zapytał o lizanie deski.
– Czy zamierza pan spełnić swoje przyrzeczenie z czasów kampanii prezydenckiej. Tam chyba chodziło o wylizanie deski klozetowej w PKP? – pytał lublinianin.
To wyraźnie rozdrażniło Kowalskiego. – Proszę Pana, tak. Jeżeli bym dostał 0% głosów. Nikt nie podjął zakładu, a ja dostałem 0,5% jak pan wie, a nie zero. 0 a 0,5, rozumie pan różnicę? Nikt nie podjął tego zakładu. Rozumie pan? – mówił poirytowany były kandydat.
– No dobrze, czyli mamy jasną odpowiedź wreszcie – odpowiedział mężczyzna.
– Tak. Jeżeli pan nie rozumie niuansów arytmetyki, więc proszę nie bawić się w reportera. Do widzenia” – dodał Kowalski i odszedł od rozmówcy.