Minęły już dwa lata od wybuchu wojny na Ukrainie. Pilnym wydawało się „odkurzenie” zaniedbanej przez dekady obrony cywilnej, która „przestała być potrzebna” po zakończeniu Zimnej Wojny, a jej los przypieczętowało wejście Polski do NATO w 1999 roku. W teorii staliśmy się bezpieczniejsi, a w praktyce? W praktyce tylko 4% mieszkańców naszego kraju mogłoby liczyć na schronienie przed bombami i rakietami wroga, gdyby Polska znów stała się teatrem wojny – tak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli.
Polska nie jest gotowa na wojnę, jeśli chcemy unikną hekatomby ludności cywilnej, jaka spotkała nasz kraj w czasie II wojny światowej. Wiemy już, że we współczesnej wojnie – czy to na Ukrainie czy w Strefie Gazy – naboje, pociski artyleryjskie, balistyczne i rakiety nie omijają cywilów. Często cywile stają się natomiast celem. Ochronie cywilnej służą wówczas alarmy lotnicze, które dają sygnał, aby czym prędzej schować się w schronie. Gdzie?
Wojna w Polsce oznacza hekatombę ludności cywilnej. NIK publikuje raport o koszmarnym stanie polskiej obrony cywilnej
W Polsce nie istnieje wystarczając dużo miejsc, gdzie cywile mogliby się ukryć w razie wojny. Według raportu NIK opublikowanego w środę, w Polsce „brak podstawowych przepisów wskazujących odpowiedzialnych za zarządzanie budowlami ochronnymi, określających ich niezbędne wyposażenie oraz wymogi techniczne, jakie muszą spełniać, czy choćby definiujących czym jest schron”.
„Mimo że po napaści Rosji na Ukrainę, do której doszło 24 lutego 2022 r. uregulowanie przepisów wydawało się jeszcze pilniejsze, do zakończenia kontroli NIK (wrzesień 2023 r.) ustawa [o ochronie ludności i obronie cywilnej – przyp. red.] nie została uchwalona. W marcu 2022 r. Sejm przyjął natomiast ustawę o obronie Ojczyzny, która de facto zlikwidowała w Polsce obronę cywilną. Tak się stało, ponieważ ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji nie zadbał o wprowadzenie do tej ustawy przepisów przejściowych, przedłużających obowiązywanie uregulowań dotyczących obrony cywilnej funkcjonujących od niemal 60 lat” – piszą w raporcie pracownicy Najwyższej Izby Kontroli.
Podkreślono, że nie uregulowano do tej pory nawet prywatnej inicjatywy w zakresie schronów przydomowych. „Projekt rozporządzenia w tej sprawie był opracowywany w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, jednak żeby przepisy mogły wejść w życie, konieczna jest ustawa, która będzie zawierała upoważnienie do wydania takiego rozporządzenia” – zauważają w opinii kontrolerzy.
NIK: Niecałe 4 proc. Polaków będą mogły schować się w bezpiecznym miejscu w przypadku wrogiego nalotu
Dalej NIK traktuje o wydatkach na obronę cywilną w porównaniu do wydatków na zbrojenia i utrzymanie armii. W 2021 roku na utrzymanie i konserwację obiektów ochronnych wydano… 214 tys. złotych wobec 68 mld na wojsko.
„W 2022 r. wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w sposób nierzetelny (ustnie zamiast pisemnie) wydał Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej polecenie przeprowadzenia w całym kraju inwentaryzacji budowli ochronnych. Z przygotowanego wówczas raportu wynikało, że w schronach i ukryciach jest miejsce dla niecałych 4 proc. mieszkańców (1 428 369 osób), natomiast pojemność miejsc doraźnego schronienia (np. w piwnicach) przekracza populację Polski. Upubliczniając raport wiceminister oświadczył, że w przypadku zagrożenia może się w nich schronić w sumie ponad 49 mln osób. Kontrola NIK wykazała, że przedstawione w raporcie dane są nierzetelne i mogą stwarzać fałszywe poczucie bezpieczeństwa” – czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.
Okazuje się nawet, że w jedynym polskim mieście, w którym funkcjonuje dzisiaj metro, mieszkańcy niekoniecznie będą mogli czuć się tam w pełni bezpiecznie w przypadku konfliktu zbrojnego. „Pierwszą linię warszawskiego metra od stacji Kabaty do stacji Wierzbno zaprojektowano i budowano jako schron. W trakcie budowy i użytkowania zrezygnowano jednak z niektórych elementów wyposażenia i w konsekwencji nie zapewniono pomieszczeniom metra hermetyczności, co sprawia, że nie mogą być traktowane jako schron” – ocenia NIK.