Publiczne radio France Info, powołując się na ministerstwo spraw wewnętrznych, poinformowało, że w sobotę protesty organizowane przez ruch „żółtych kamizelek” zgromadziły w całej Francji 31 tysięcy ludzi., a w samym Paryżu 8 tys. demonstrantów.
Francuskie władze obawiając się, że sobotnie manifestacje przerodzą się w zamieszki, tak jak to było przed tygodniem i dwoma tygodniami, zmobilizowały do pilnowania porządku prawie 90 tysięcy policjantów, wysłały na ulice pojazdy opancerzone i przygotowały wiele rezerwowych miejsc w szpitalach.
Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner zapewnił, że służby są w stanie maksymalnego pogotowia. Według Richarda Lizureya, szefa francuskiej żandarmerii, skala przygotowań przed zapowiedzianymi na sobotę manifestacjami była „bezprecedensowa”.
Funkcjonariusze policji szczególnie chronią Łuk Triumfalny, który został zbezczeszczony tydzień temu. Stoją tam pojazdy opancerzone, a także pojazd do likwidacji barykad.
W Paryżu witryny sklepów są zabezpieczone płytami, a obiekty atrakcyjne dla turystów, w tym m.in. wieża Eiffla, zamknięte.
Gdy „żółte kamizelki” zaczęły ustawiać na ulicach miasta barykady, policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. Wiele osób zatrzymano, w całej Francji dokonano już około 700 aresztowań.
Choć w wyniku gwałtownych protestów francuski rząd wycofał się z planowanych podwyżek akcyzy na paliwo, na razie nie widać końca weekendowych protestów „żółtych kamizelek”.
Teraz protestujący domagają się poprawy warunków socjalnych i podwyższenia płacy minimalnej. Demonstranci grożą, że opanują i przejmą budynki rządowe.