„Wysokie kwalifikacje, głodowe racje”, „Pracuję za 2100 zł brutto”. Z taki hasłami na transparentach protestowali w czwartek pracownicy prokuratur m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Lublinie, Krakowie i Szczecinie. Podobnie jak nauczyciele żądają podwyżek wynagrodzeń o 1000 złotych netto miesięcznie od 2019 roku. Domagają się też gwarancji corocznego wzrostu płac. Pracownicy prokuratur grożą zaostrzeniem protestu i nie wykluczają, że pójdą w ślady policjantów i nauczycieli, przechodząc na L4.
– To dość rozpaczliwe zademonstrowanie społeczeństwu naszej sytuacji – powiedział dziennikarzom w Krakowie Tomasz Korniak ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.
Jak wyjaśnił, na ulice wyszli pracownicy prokuratury okręgowej i dwóch prokuratur. – Podobne protesty, wyjścia, mają miejsce w innych budynkach, rozsianych po całym Krakowie. Myślę, że w Krakowie protestuje ok. 300–400 osób – oszacował.
Tomasz Korniak podkreślił, że to, o co apelują popierani przez związek pracownicy, to jedynie „pomoc doraźna”.
– Wstępne wyliczenie kwotowe oscyluje wokół tysiąca złotych brutto. To jest początkowa kwota, która pomoże zasypać dół płacowy, zatrzymać pracowników w prokuraturze, pomoże w jakimkolwiek stopniu w funkcjonowaniu chyba dość ważnej w kraju instytucji – zaznaczył i dodał, że czwartkowa pikieta to „dramatyczne zademonstrowanie ogółowi społeczeństwa tego, co się tutaj dzieje”.