W odległości zaledwie 100 metrów od siebie zatrzymały się dzisiaj dwa pociągi pasażerskie w miejscowości Trzebinia (woj. małopolskie). Wcześniej składy jechały po jednym torze i pędziły wprost na siebie – informuje stacja RMF FM. Było o krok o katastrofy kolejowej. Jak można było do tego dopuścić?
Do zdarzenia doszło w sobotę, 24 sierpnia, w godzinach popołudniowych.
Dwa jadące w przeciwnych kierunkach składy pasażerskie znalazły się na jednym torze. Był to pociąg pospieszny z Przemyśla do Zielonej góry oraz pociąg osobowy relacji Żary – Lublin.
Ostatecznie tylko 100 metrów dzieliło pociągi od katastrofy kolejowej. Właśnie w takiej odległości między sobą oba składy zatrzymały się, kiedy koleje zorientowały się, że doszło do błędu.
Błąd zaś popełnił maszynista jednego ze składów, który zignorował semafor pokazujący komunikat „stój”. Ten sam maszynista wykazał się później bardzo dużym refleksem. Zorientował się o swoim błędzie i niezwłocznie użył sygnału „radio-stop”.
„Radio-stop” to ostateczny ratunek w takich sytuacjach. Nawet gdyby maszynista zatrzymał swój skład, wprost na niego pędził pociąg pospieszny, którego kierujący nie zdawał sobie sprawy, że inny pociąg zignorował komunikaty. Mogłoby zabraknąć również czasu na poinformowanie załogi tego składu o zaistniałej sytuacji w tradycyjny sposób.
Sądząc po tym, że pociągi zdołały ostatecznie zatrzymać się w odległości zaledwie 100 metrów od siebie, od katastrofy dzieliły je dosłownie sekundy.
Dzięki „radio-stop” maszynista mógł zatrzymać nie tylko swój skład, ale niejako zdalnie zatrzymać nadjeżdżający pociąg pospieszny, do którego wysłał wspomniany sygnał.