W Polsce rozegrał się horror podobny do tego, który zgotował swojej córce niesławny Josef Fritzl z Austrii. Małgorzata z Leszna była przez pięć lat przetrzymywana przez Mateusza J. 35-latek regularnie torturował ją i gwałcił. Kobieta w niewoli urodziła dziecko. Zarówno rodzice sprawcy, jak i sąsiedzi twierdzą, że przez długie lata niczego podejrzanego nie zauważyli.
Prokuratura w Głogowie postawiła zarzuty 35-letniemu Mateuszowi J. Mężczyzna jest podejrzany o znęcanie się nad 30-letnią Małgorzatą, pochodzącą z Leszna. 35-latek miał przez pięć lat przetrzymywać kobietę w budynku gospodarczym w swoich rodzinnych Gaikach. Horror miał trwać od 1 stycznia 2020 roku do 28 sierpnia 2024 roku. W tym czasie sprawca znęcał się nad ofiarą fizycznie i psychiczne. Dochodziło do regularnych aktów przemocy – podają media.
„35-latek tak ją sterroryzował, że bała się odezwać, zapukać w drewniane drzwi” – opowiedział Polsatowi News redaktor naczelny portalu MyGlogow.pl, Łukasz Kaźmierczak, który rozmawiał z panią Małgorzatą.
Zamknięta w niewoli kobieta urodziła porywaczowi dziecko. Wówczas J. zabrał ją do szpitala, a potem namówił, aby oddała niemowlę do adopcji.
Nikt nic nie widział, nikt niczego nie słyszał
Sąsiedzi posesji, w której dochodziło do dramatu twierdzą, że niczego podejrzanego nigdy nie zobaczyli, ani nie usłyszeli. Tak samo mówią rodzice Mateusza J., którzy mieszkają w tym samym domu, co podejrzany.
„Nie wiadomo, czy to pomieszczenie nie było w jakiś sposób wygłuszone. Wiemy tylko, że ona żyła tam w dramatycznych warunkach” – wyjaśnił naczelny portalu MyGlogow.pl.
Dodał, że kobieta musiała wypróżniać się do wiadra, a w komórce nie było dostępu do światła. Komórkę kobieta opuszczała tylko w kominiarce. Sprawca miał stosować system kar i nagród – kobieta mogła myć się w ciepłej wodzie tylko wówczas, kiedy „dobrze się sprawowała”.
Dramat w Gaikach poprzedziły wydarzenia z Leszna. Ofiara Mateusza J. miała przyjechać do jego domu dobrowolnie. Poznali się przez Internet. Przed zamieszkaniem w komórce 30-latka pokłóciła się ze swoją matką. W Lesznie porzuciła dwójkę swoich dzieci. To właśnie dlatego rodzice kobiety nie zawiadomili policji – uznali, że uciekła i nie chce mieć z nimi żadnego kontaktu. Początkowo J. miał zapewniać swoją „nową miłość”, ze zamieszka w komórce tylko na chwilę.
Wszystko wydało się dopiero we wtorek, kiedy 35-latek zabrał ofiarę do szpitala. Kobieta miała wybity bark. Podejrzliwi lekarze podpytali panią Małgorzatę, co się stało. Kobieta powiedziała im o porwaniu, wobec czego medycy zawiadomili policję.
Mateusz J. złożył podczas przesłuchania obszerne wyjaśnienia. 35-latkowi postawiono zarzuty, jednak mężczyzna nie przyznaje się do winy.