Dzisiejszy dzień w ogarniętej chaosem Wenezueli jest dniem wolnym od pracy. Jednogłośnie taką decyzję podjął prezydent, Nicolas Maduro, reagując na masowe przerwy w dostawie prądu, z czym kraj boryka się od ubiegłego tygodnia.
Newralgiczna strefa, w której mieszkańcy nie mają dostępu do energii elektrycznej występuje w 22 z 23 stanach kraju, w tym w stolicy, Caracas. Szybka decyzja o dniu wolnym od pracy nie jest nowością, ponieważ podobna sytuacja miała miejsce w miniony piątek.
Dziś rano w państwowej telewizji minister do spraw komunikacji, Jorge Rodriguez po raz kolejny wyjaśnił przyczyny odcięcia Wenezuelczyków od prądy. Powodem jest masowy sabotaż wobec obecnych rządów. Społeczeństwo wygłasza niezadowolenie z tego, jak obecnie wygląda sytuacja gospodarcza kraju.
Przerwy w dostawie prądu mają istotne znaczenie w kontekście codziennego życia obywateli Wenezueli. Problemy z tym związane odczuwalne są na przykład w funkcjonowaniu komunikacji publicznej, a także przy tak prozaicznych sprawach, jak dostawa do domów wody czy gazu.
Najgorzej sytuacja przedstawia się w kontekście służby zdrowia. Zmasowany sabotaż i decyzja o odłączeniu dostawy energii elektrycznej spowodowała, że od ubiegłego czwartku w szpitala zmarło już 17 osób, które czekały na dializę. Pewnym jest, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, liczba ofiar będzie rosnąć.