
Polska zmaga się z nasilającym się kryzysem demograficznym – wskaźnik dzietności w 2025 roku jest prognozowany na zaledwie 1,03 dziecka na kobietę, czyli ponad dwa razy mniej niż wynosi poziom zastępowalności pokoleń (2,1 dziecka na kobietę). Choć jest to problem egzystencjalny, który może doprowadzić w skrajnym przypadku do „wymarcia” Polaków, wciąż nie przykuwa on znacznej uwagi opinii publicznej. Media donoszą jednak, że w końcu coś się ruszyło – projektem, który mógłby poprawić dzietność w Polsce, jeszcze przed wakacjami zajmie się sejmowa Komisja ds. Petycji. Niestety, nie będzie to „marchewka”, tylko „kijek” – propozycja dotyczy wprowadzenia w Polsce tzw. „bykowego”.
Co zrobić, aby w Polsce rodziło się więcej dzieci? Poza przysłowiowymi „marchewkami” – zwiększeniem dostępności mieszkań dla młodych, dodatkami socjalnymi dla rodzin i wszelkich „plusów” – jest także „kij”. Chodzi o tzw. „bykowe”, czyli podatek od nieposiadania dzieci. Jeszcze przed wakacjami sejmowa Komisja ds. Petycji zajmie się wnioskiem złożonym przez anonimowego obywatela, który zaproponował wprowadzenie w Polsce „kary” za bezdzietność.
W Polsce obowiązuje repartycyjny system emerytalny, co oznacza, że bieżące emerytury są finansowane ze składek osób, które są aktywne zawodowo. Wzrost liczby emerytów przy jednoczesnym spadku dzietności – czyli postępującemu zmniejszeniu się odsetka osób de facto finansujących emerytury – spowoduje, że świadczenia będą niższe albo płatnicy będą musieli jeszcze więcej oddawać ZUS-owi, aby utrzymać je na obecnym poziomie. Innym rozwiązaniem byłaby podwyżka wieku emerytalnego, jednak w Polsce wciąż jest to temat tabu.
Anonimowy obywatel, który złożył w Sejmie petycję ws. „bykowego” proponuje, aby „ratować” ZUS wyższymi obciążeniami osób bezdzietnych. Mieliby oni opłać większe składki jako swego rodzaju „karę” za niewydanie na świat przyszłych płatników – dzieci, które finansowałyby m.in. ich własne emerytury.
Zgodnie z propozycją bezdzietni mieliby opłacać podwójną składkę emerytalną, ale to nie wszystko. Obciążone byłyby także małżeństwa z jednym dzieckiem, które płaciłyby o 50 proc. wyższą składkę emerytalną. Obowiązek dotyczyłby osób, które ukończyły 30. rok życia. Wyjątek stanowiłby osoby, których dziecko zmarło, lub udokumentują, że cierpią na bezpłodność.
„Osoby bezdzietne, nie przyczyniając się do przyszłego wzrostu podatników i składkowiczów, w sposób naturalny obciążają system, nie kompensując tego partycypacją w jego przyszłym utrzymaniu”
– uzasadnia autor petycji.
Ile wynosiłoby „bykowe”? Według wyliczeń „Faktu” – osoby zarabiające tzw. minimalną krajową, czyli 4666 zł brutto, płaciłyby „podatek od bezdzietności” w wysokości 455,40 zł w każdej pensji. „Bykowe” wzrastałoby wraz ze wzrostem wynagrodzenia. Dla osób zarabiających 10 tys. zł brutto, byłoby to już ponad dwa razy więcej – 976 zł.
Komisja zagłosuje nad projektem petycji w najbliższy wtorek.
Źródło: fakt.pl