Wicepremier Beata Szydło przedstawiła w piątek „nowy pakt społeczny dla oświaty”, który zakłada m.in. wzrost wynagrodzeń nauczycieli. Pedagodzy twierdzą jednak, że ta propozycja jest nie do zaakceptowania. Rozmowy mają być prowadzone do ostatniej chwili – do niedzieli. Jeśli porozumienia nie będzie, nauczyciele przystąpią w poniedziałek do strajku generalnego.
Po wysłuchaniu propozycji rządu, do dziennikarzy wyszedł prezes ZNP. – Zastawiamy się nad tym, po co była wobec tego pierwotna propozycja rządu, skoro ta dzisiejsza tylko zaognia konflikt, a nie łagodzi – powiedział Sławomir Broniarz.
Inne zdanie ma wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło. Twierdzi, że rząd ma dobrą wolę i chce dać nauczycielom wyższe płace.
– Proponujemy unowocześnienie systemu gwarantującego podwyżki wynagrodzeń w oświacie – powiedziała Szydło. Jak dodała, rząd podtrzymuje także wszystkie dotychczasowe propozycje dla nauczycieli. Są to: wynoszące w sumie 15 proc. podwyżki w 2019 roku, skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł oraz zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.
Nauczycielom oferta rządu nie odpowiada. Między innymi dlatego, że zakłada zwiększenie obowiązków i nakładu pracy pedagogów. Wynoszące obecnie 18 godzin pensum miałoby wzrosnąć z 18 godzin do 22 lub 24, a na znaczącą podwyżkę nauczyciele mogliby liczyć dopiero za parę lat, prawdopodobnie w 2023 roku.
W ocenie nauczycieli zwiększenie pensum jest nie do zaakceptowania, ponieważ oznaczałoby konieczność zwolnienia części pedagogów.