
Czy zgodnie z nauką Kościoła katolickiego dzieciom nie można nadawać niektórych imion? Otóż nie – Kościół nie ingeruje w wolność rodziców do nadawania imion swoim pociechom, jednak jest jedno „ale”. Wspólnota nie zabrania, ale przestrzega przed niektórymi imionami pochodzącymi z Biblii lub mitologii żydowskiej, które są kojarzone z demonami lub mają „niejasne pochodzenie”. Są to np. Lucyfer i Lilith. A co z imieniem Jezus?
Wybór imienia dziecka należy do rodziców – Kościół nie zabrania żadnego. Są jednak takie, które duchowni zwyczajnie odradzają. Nie dlatego, że są jakoś specjalnie niekonwencjonalne lub prześmiewcze – tym zajmują się urzędy – ale z powodu ich rodowodu. I tak Kościół nie poleca nazywani syna „Lucyferem”, z oczywistych względów, albo „Urielem”. Uriel to imię anielskie, które nie występuje w Biblii, tylko w innych tekstach apokryficznych. Kościół jest sceptyczny wobec tego imienia, iż nie jest do końca jasne, czy anioł nie był „upadłym”. Chociaż nie ma go w Biblii, Uriela znajdziemy… w polskim kalendarzu. Obchodzi imieniny 22 stycznia.
Dziewczynek – zdaniem Kościoła katolickiego – lepiej nie nazywać z kolei imieniem „Lilith”. Według mitologii żydowskiej Lilith była pierwszą żoną Adama, przed powstaniem biblijnej Ewy. Lilith miała opuścić Eden i wstąpić w szeregi demonów. W popkulturze często przedstawiana jest jako partnerka Lucyfera i nazywana „kobietą wyzwoloną”.
A co z imieniem „Jezus”? W tym wypadku sytuacja jest nieco inna. Jezus jest postacią występującą w Biblii, a zatem „Jezus” jest imieniem biblijnym – jednym z takich, jakie Kościół katolicki wręcz zaleca. W tym wypadku odradza je jednak Rada Języka Polskiego, która apeluje o nienazywanie tak dzieci ze względu na szacunek do Jezusa Chrystusa. W Polsce jest to raczej imię niespotykane, ale bardzo dużo „Jesusów” spotkamy w Ameryce Południowej, gdzie jest niezwykle popularne.
Źródło: se.pl