
61-latka z Łodzi z hukiem wyleciała z pracy po tym, jak okazało się, że dokładała do zestawu leków swojej starszej koleżanki podejrzaną tabletkę z literą „p”. Na razie nie wiadomo, o jaką substancje chodzi – służby poddały pigułkę badaniom. Wstępnie uznano, że mogła doprowadzić do utraty zdrowia lub życia poszkodowanej. Grozy sprawie dodaje fakt, że podejrzana była pracownicą jednego z łódzkich szpitali.
61-letnia kobieta może trafić do zakładu karnego nawet na trzy lata, jeżeli zostanie jej udowodnione działanie w celu pozbawienia zdrowia lub życia 67-letniej koleżanki z pracy. Obie kobiety w czasie, który obejmuje śledztwo, były pracownicami Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. Mikołaja Pirogowa w Łodzi. Podejrzana została już zwolniona z placówki w trybie dyscyplinarnym.
Potencjalne przestępstwo zostało zarejestrowane przez jedną z kamer monitoringu placówki medycznej – poinformował „Express Ilustrowany”. Na nagraniu widać, jak 61-latka dodaje do zestawu tabletek 67-lentiej koleżanki tajemnicza pigułkę z wytłoczoną literką „p”. Po ujawnieniu podejrzanego zachowania kobiety sprawa została zgłoszona na policję.
Aspirant Sztabowy Maksymilian Jasiak z zespołu prasowego KMP w Łodzi przekazał w rozmowie z „Super Expressem”, że na ten moment nie ma mowy o postawieniu 61-latce zarzutów, gdyż śledczy są w trakcie ustalania, czy w ogóle doszło do czynu zabronionego.
„Kluczowe w tej sprawie będzie ustalenie, jaka substancje znajdowała się w tej tabletce. Prawdopodobnie do końca przyszłego tygodnia powinniśmy wiedzieć więcej, bo od tego zależy m.in., w jakim charakterze zostanie przesłuchana 61-latka” – przekazał asp. szt. Jasiak.
Źródło: se.pl / Express Ilustrowany