Ileż to razy słyszeliśmy od opozycji kolejnych rządów, że biurokracja niepotrzebnie się rozrasta, a stanowiska urzędnicze mnożą się jak króliki. I zawsze towarzyszyły temu apele: ciąć, zmniejszać, likwidować!
Nadeszły kolejne rządy, tym razem PiS. Optymiści wierzyli, że może teraz w końcu kosztogenna administracja skurczy się nieco. Niestety, miało być lepiej, wyszło jak zwykle – biurokracja w Polsce ma się nadal świetnie, a nawet rośnie w siłę! Już w zeszłym roku rząd Beaty Szydło posiadał 95 wiceministrów, przebijając tym samym „dorobek” poprzedników, czyli PO-PSL, którym służyło pomocą 91 wiceministrów.
A w ślad za kolejnym stołkiem ministerialnym, tworzy się też nowe stołki dla sekretarzy, podsekretarzy i innych, zapewne bardzo ważnych i potrzebnych urzędników.
W tej chwili polski podatnik musi utrzymywać już 97 wiceministrów, z czego ostatnim został mianowany już szósty wiceminister zdrowia – Marcin Czech. Tym samym osiągnęliśmy rekord nie tylko Polski, ale i Unii Europejskiej. A jednak jesteśmy w czymś najlepsi!