Myszki hodowlane to sympatycznie nieszkodliwe gryzonie. Może się jednak okazać, że jeśli nie ma nad nimi kontroli to mogą zniszczyć lokal. Z taką sytuacją mają teraz do czynienia posiadacze nieruchomości we Wrocławiu. Pojawił się tam maniakalny hodowca myszy. Dolnośląską Ekostraż zaalarmowali jego sąsiedzi. Donieśli, że gryzonie zaczęły wychodzić ze ścian.
Kilka dni temu Fakt pisał, że w mieszkaniu przy ul. Szymanowskiego we Wrocławiu Ekostraż odłowiła około tysiąca myszy, co zajęło aż dwa dni. Jak tłumaczył hodowca, stado wymknęło mu się spod kontroli. Nowe fakty mówią jednak o tym, że to nie jest pierwsza nieruchomość przez niego zdewastowana. – Jestem pewna, że to ten sam pan, któremu wynajęłam lokal na Psim Polu – informuje pani Agnieszka.
W lecie ubiegłego roku sąsiedzi właścicielki lokalu powiadomili ją o obrzydliwym fetorze. Nie mogli nawet otworzyć okna. Co było w środku? W mieszkaniu wszędzie ustawiono klatki i worki z karmą, a wiele gryzoni biegało po lokalu. Jak powiedział najemca, były to polne myszy zabrane z poprzedniego wynajmowanego mieszkania. – Fakt, że jak się do mnie wprowadzał, to pytał, czy może mieć klatkę z myszkami. Ale ja myślałam, że to będzie jedna klatka! – zaznacza kobieta.
Zniszczenia były olbrzymie, bo gryzonie robiły dziury w ścianach, drzwiach i meblach. Hodowcy najem od razu został wypowiedziany. Wówczas najwidoczniej znalazł lokal przy ul. Szymanowskiego i tam zwierzęta nadal się rozmnażały.
Ekolodzy natrafili tam nie tylko na osobniki dorosłe, ale także oseski i stare gryzonie. Było też dużo martwych myszy. Zwierzęta odnajdywano w każdym niemal miejscu – nawet we wnętrzu głośników komputerowych.