Po założeniach przyszłorocznego budżetu widać, że zbliżają się wybory. Rząd Beaty Szydło znalazł nagle pieniądze dla nauczycieli, strażaków, żołnierzy i policjantów. Kiełbasa wyborcza produkowana z naszych pieniędzy, bo rząd nie ma przecież własnych, ma zapewnić PiS zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach samorządowych oraz parlamentarnych w 2019 roku.
Wzrosną wydatki na program Rodzina 500+. Ponadto od 1 września 2018 roku, na kilka dni przed wyborami samorządowymi, pięć proc. podwyżki otrzymają nauczyciele, a minister edukacji Anna Zalewska obiecuje im wzrost płac w sumie o 15 proc. w ciągu trzech lat. Nauczyciele to największy problem dla rządu. Zalewska zapewniała, że wskutek reformy systemu szkolnictwa i likwidacji gimnazjów żaden z nauczycieli nie pójdzie na bruk. Jednak według wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego od początku września pracę straci około dziewięciu tysięcy nauczycieli a ponad dwadzieścia jeden tysięcy zostanie pozbawionych pełnego etatu. Związkowcy planują na 4 września protest przed siedzibą resortu edukacji. PiS chce zdusić protesty w zarodku i kupić spokój potrzebny na wprowadzenie reform, więc tego samego dnia premier Szydło ogłosi zmiany płacowe.
Manifestacje pielęgniarek i pracowników medycznych odbywały się w tym roku już kilka razy, między innymi w czerwcu i lipcu. Postulaty to nie tylko podwyżki płac, ale także reforma systemu ochrony zdrowia. Po wielu miesiącach niedostrzegania problemu rząd nagle postanowił, że w 2018 roku ich płace wzrosną o 400 zł.
Wyższe pensje, z budżetu pójdzie na to 775 mln zł, dostanie Służba Więzienna, Policja, Straż Graniczna, BOR i Straż Pożarna, a więc grupy, w których PiS szuka poparcia dla swoich działań. Jeszcze więcej pieniędzy pójdzie na emerytów, najwierniejszy elektorat partii rządzącej. Zakładany koszt obniżenia wieku emerytalnego to 9 mld zł. Równocześnie waloryzacja rent i emerytur ma obciążyć budżet kwotą 5,4 mld zł. Ma też zostać uruchomiony program 500 + dla seniorów w najgorszej sytuacji materialnej, który będzie wypłacany raz do roku.