Forsowana przez prezydenta Andrzeja Dudę i rząd PiS koncepcja Trójmorza – jeszcze zanim zaczęła nabierać konkretnych kształtów – przechodzi już do historii. Premier Słowenii, a więc państwa kluczowego dla tej inicjatywy, Miro Cerar zapowiedział, że jego kraj poprze nałożenie na Polskę sankcji przez Unię Europejską.
– Widzimy w Polsce procesy, które zagrażają rządom prawa. Jeśli ktokolwiek poważnie będzie zagrażał praworządności w Europie, Słowenia poprze sankcje, jeśli będą potrzebne – oświadczył Cerar.
Słowenia nie ma zamiaru umierać za Warszawę i pozostanie w tzw. twardym jądrze UE pod przywództwem Macrona i Merkel. Jak podkreślił Cerar, „Europa dwóch prędkości stała się już rzeczywistością”, a zobowiązaniem jego kraju jest dotrzymanie kroku tej najbardziej zintegrowanej części UE.
To najnowszy cios w strategię polskiej polityki zagranicznej przedkładającej politykę regionalną nad partnerskie stosunki z Brukselą. Prezydent Francji Emmanuel Macron ostatnio porozumiał się z sojusznikami Warszawy – Słowacją, Czechami, Bułgarią i Rumunią – w sprawie poparcia szkodliwego z polskiego punktu widzenia projektu unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych. Polska nie została przez Macrona zaproszona do stołu obrad i została określona przez niego jako kraj łamiący demokrację i wartości europejskie, a więc niedefiniujący przyszłości obecnej i przyszłej Europy.
Za ścisłą integracją z głównym rdzeniem UE, a więc Francją i Niemcami, opowiedział się także 16 sierpnia premier Słowacji Robert Fico, do niedawna uchodzący za jednego z najzagorzalszych krytyków Brukseli. 16 sierpnia po spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Miroslavem Lajczakiem podkreślił, że w interesie jego kraju jest bycie częścią „głęboko zintegrowanego »podstawowego trzonu« Unii Europejskiej napędzanego przez Niemcy i Francję”.