Jeszcze we wtorek Ministerstwo Zdrowia zapewniało, że kłopoty z dostępnością leków skończyły się. Jak informuje jednak w środę RMF FM, jest dokładnie odwrotnie, ponieważ niektórych preparatów zaczyna brakować już nawet w szpitalach.
– Niektóre leki rzeczywiście się pokazują, ale to jest naprawdę mały procent. Po problemie będzie wtedy, kiedy każdy pacjent będzie mógł normalnie zrealizować receptę – usłyszał dzisiaj w jednej z warszawskich aptek dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski.
Jak sprawdził reporter, w dalszym ciągu nie można od ręki wykupić m.in. leków cukrzycowych i na tarczycę. Nie ma wszystkich dawek.
– Problemy z dostępem do leków są także w szpitalach. Hurtownie muszą stawać na głowie, aby dostarczyć nam leki. Nie powinno tak być – mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie, do którego rocznie trafia kilkadziesiąt tysięcy pacjentów
Jak przyznaje jej Gałczyńska-Zych, problem z dostępem do leków jest widoczny także w aptece szpitalnej, która dostarcza medykamenty dla pacjentów leżących na oddziałach.
– Brakuje nam na przykład euthyroxu dla chorych na tarczycę. W niektórych dawkach tego euthyroxu nawet my, jako szpitale, nie dostajemy. Potrafią być puste półki. Może euthyrox nie jest lekiem ratującym życie, bo to byłby problem, ale już immunoglobulina jest bardzo poważnym problemem, bo ją się podaje chociażby w konflikcie serologicznym. Proszę sobie wyobrazić, że do przetargu nie przystąpiła żadna hurtownia, ponieważ są tak okresowe braki w dostępie do immunoglobulin, że żadna hurtownia nie chce podpisać umowy – relacjonuje dyrektor Szpitala Bielańskiego w Warszawie.