Platforma Obywatelska ma poważny problem. Nikt poza Małgorzatą Kidawą-Błońską nie zamierza startować w prawyborach prezydenckich. A czasu zostało niewiele, gdyż termin zgłaszania kandydatów upływa we wtorek 19 listopada. Wydarzenie, które miało zainteresować wyborców, może się więc skończyć kompromitacją.
W partii panuje w związku tym nerwowość, bo jeśli nie zgłosi się nikt poza obecną wicemarszałek Sejmu, runie cały polityczny plan PO.
Sytuację próbuje ratować lider ugrupowania Grzegorz Schetyna. Jak ustalił Onet, szef PO namawia do startu marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego oraz byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, ale jak na razie bezskutecznie.
— Grodzki jest blisko związany z Kidawą. Nie chce startować przeciwko niej. Zresztą chce się skupić na kierowaniu Senatem, spodobało mu się to — mówi w rozmowie z Onetem jeden z senatorów PO bliskich marszałkowi.
Do startu nie pali się także inny lekarz ze Szczecina Bartosz Arłukowicz. Jest świeżo upieczonym europosłem i skoro nie uległ namowom Schetyny, to plany na najbliższe lata wiąże widocznie z Parlamentem Europejskim.
Politycy PO, którzy są zwolennikami startu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, uważają, że Grzegorz Schetyna powinien się wycofać z prawyborów, zanim te okażą się kompletną klapą.
— Jeśli nikt inny się nie zgłosi, to trzeba będzie jak najszybciej ogłosić Małgorzatę naszą kandydatką. Nie możemy czekać do 14 grudnia z ogłoszeniem nominacji, tak jak wcześniej planowaliśmy. Szkoda czasu, bo Duda już prowadzi kampanię — mówi Onetowi jeden z sojuszników Kidawy-Błońskiej.