– Jedność to nie jest jednolitość. Jedność to pojednana różnorodność. Nie chcę Polski cały czas coś udowadniającej światu. Chcę Polski mocno zakorzenionej w europejskiej wspólnocie, z dobrymi relacjami z USA. Ale też zauważającej, że mamy mniejszych sąsiadów – mówił w niedzielę w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku Szymon Hołownia, ogłaszając swoją decyzję o starcie w wyborach prezydenckich w 2020 roku.
Dziennikarz podkreślił, że nieprzypadkowo wybrał tu Gdańsk. – Tutaj rok temu coś pękło, kiedy widzieliśmy, jak na scenie największej fabryki dobra w tym kraju, Polak zabija Polaka – podkreślił. – Pokornie proszę, byście powierzyli mi funkcję stróża naszej wspólnoty (…). Chodźcie ze mną. 2020 roku to będzie rok, o którym będziemy opowiadać naszym dzieciom (…). Chodźcie ze mną, zrobimy to – zwrócił się Hołownia do uczestników spotkania.
Hołownia zadeklarował, że chce, by jego prezydentura łączyła Polaków. – Dobra polityka nie jest o robieniu siły. Ale o tym, by pomagać ludziom odkrywać moc, która jest w nich. Chcę Polski solidarnej, która jest tak silna, jak najsłabszy, a nie najsilniejszy w niej – powiedział.
– Prezydent ma narzędzia, żeby sprawić, że zmieści się w tym kraju wyborca i PiS, i PO, i PSL, i Konfederacji, i Lewicy. Ludziom, którzy przestali wierzyć, że można inaczej, chcę pokazać, że może być katolik, z którym będą się dobrze czuć ludzie o trochę innej wrażliwości. Że katolicy poszerzą swoją wrażliwość, że ja nauczę się czegoś od ludzi lewicy – stwierdził Hołownia w przemówieniu.