Wokół śmierci 27-letniej Polki Magdaleny Żuk podczas wakacji w egipskiej Hurghadzie w kwietniu br. narosło wiele spekulacji. Media podawały na ten temat wiele sensacyjnych i niesprawdzonych informacji. Pojawiały się przypuszczenia, że Polka padła ofiarą gwałtu lub handlarzy żywym towarem.
Pierwszą sekcję zwłok przeprowadzono jeszcze w Egipcie z udziałem polskiego prokuratora i patomorfologa na początku maja, zaraz po śmierci Magdaleny Żuk. Następnie drugą sekcję zrobiono w Polsce. Pobrano podczas niej wiele próbek, które przebadali eksperci z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu oraz krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna.
Eksperci przeprowadzający obie sekcje nie wykryli na ciele Magdaleny Żuk śladów przemocy ani gwałtu. Polka miała obrażenia typowe dla upadku z dużej wysokości, tak więc bezpośrednią przyczyną jej śmierci było wyskoczenie ze szpitalnego okna w Egipcie podczas próby ucieczki z tej placówki.
Jednocześnie biegli z Krakowa i Wrocławia odkryli w organizmie Polki ślady silnych leków stosowanych m.in. przy leczeniu psychoz, schizofrenii, a czasem także depresji. Fakt, że Magdalena Żuk miewała załamania nerwowe, potwierdziła również część z ponad 170 świadków przesłuchanych podczas śledztwa, w tym pasażerów samolotu, którym zmarła Polka leciała do Egiptu, a także turystów, którzy spędzali wakacje w tym samym hotelu w Hurghadzie.
Nie znalazły potwierdzenia tezy, że dramatyczne wydarzenia w Egipcie były efektem intrygi uknutej jeszcze w Polsce oraz że do śmierci Magdaleny Żuk przyczyniły się osoby trzecie, na przykład handlarze kobietami.