Marynarka Wojenna straciła ostatni nadający się do pływania okręt podwodny. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych potwierdziło właśnie w komunikacie, że ORP „Orzeł” po pożarze, który wybuchł na jego pokładzie pod koniec września, nie nadaje się do użytku. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie naprawiany z uwagi na wysokie koszty robót.
Zbudowany jeszcze w Związku Radzieckim w 1986 roku ORP „Orzeł” był naszą najmłodszą jednostką podwodną. Co prawda nadawał się jeszcze do służby, ale już od lutego 2014 roku był remontowany w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Prace miały trwać 9 miesięcy, ale zaraz po ich zakończeniu okręt został uszkodzony podczas wychodzenia z doku i musiał trafić po raz kolejny do naprawy. Wrześniowy pożar, podczas którego zostało rannych czterech marynarzy, był na tyle intensywny, że jednostkę musiano zalać dużą ilością piany pożarniczej, niszcząc przy okazji całkowicie jej wyposażenie.
W ten sposób polska Marynarka Wojenna w przededniu przypadającego w 2018 roku stulecia istnienia straciła ostatni z okrętów podwodnych. Inne cztery przestarzałe jednostki z lat 60. ubiegłego wieku nie są w ogóle zdolne do wykonywania zadań bojowych. Chodzi o okręty ORP „Sokół”, ORP „Sęp”, ORP „Bielik” oraz ORP „Kondor” otrzymane za darmo od Norwegów, którzy chcieli się ich pozbyć.
W ostatnich tygodniach MON poinformowało, że w przeciągu kilku lat zamierza pozyskać okręty podwodne nowego typu w ramach programu Orka. Pod uwagę brane są oferty niemieckiego TKMS, francuskiego DCNS i szwedzkiego Saab. Na razie jednak resort podpisał w sierpniu kontrakt o wartości 2,4 mln zł ze Stocznią Marynarki Wojennej w Gdyni i spółką NET MARINE Marine Power Service ze Szczecina na naprawę zabytkowych jednostek „Sęp” i „Sokół”.
Jeden z internautów komentując sprawę „Orła” i zapewnienia ministra Macierewicza, zauważył, że obecnie polskim marynarzom do obrony wybrzeża pozostały jedynie balie.