Mieliśmy mieć armię nowoczesną, odbudowaną po ośmiu latach rządów koalicji PO-PSL i, co najważniejsze, taką, która poradzi sobie z każdym zagrożeniem. Te szumne zapowiedzi zweryfikowały ćwiczenia „Dragon 17”, które odbyły się pod koniec września w Drawsku.
Manewry, w których uczestniczyło 17 tysięcy żołnierzy, miały pokazać, że polska armia jest potęgą. Jak się okazało, problemem na poligonie był brak wystarczającej ilości czystej bielizny, odpowiedniej ilości umundurowania oraz toalet. Dwa sanitariaty przypadały na … 300 żołnierzy. Dla ministra obrony Antoniego Macierewicza była za to elegancka pancerna toaleta polowa.
Jakby tego było mało, w Drawsku były przepełnione namioty, reglamentowano wodę do picia, żołnierze mieli jeden komplet umundurowania, żadnego uniformu przeciwdeszczowego, a posiłki dostawali jeszcze gorsze niż pacjenci w szpitalach.
Oficerowie mówią w nieoficjalnych rozmowach, że te gołym okiem widoczne cięcia wydatków na wojsko są efektem przesunięcia dużej sumy z budżetu armii na rzecz Wojsk Obrony Terytorialnej. Do 2019 roku „terytorialsi” mają dostać aż 3,6 mld zł.
WOT to ukochane „dziecko” ministra obrony, na które publicznego grosza nie żałuje. Podobnie jak na imprezy alkoholowe w utworzonej przez siebie w zeszłym roku Akademii Sztuki Wojennej. Ta uczelnia ogłosiła właśnie przetarg na dostawę piwa, na które chce wydać 358, 7 tys. zł bez VAT. Ma to być ponad tysiąc beczek różnych piw oraz po trzy tysiące puszek lub tyle samo butelek różnych gatunków złocistego napoju.