Żołnierz, który w listopadzie uciekł z Korei Północnej, spotkał się w Korei Południowej z zaskakująco serdecznym przyjęciem. Oh Chung-sung został w trakcie ucieczki postrzelony około 40 razy. Gdy tylko doszedł do siebie, spytano go w szpitalu, jakie ma życzenia. Jedną z pierwszych próśb rannego uciekiniera były ciasteczka Choco Pies, których sprzedaży reżim północnokoreański zakazał w 2014 roku.
Jakież musiało być zaskoczenie żołnierza, gdy producent ciasteczek przysłał mu aż 100 paczek jego ulubionych Choco Pies do szpitala! – Wysłaliśmy je jako prezent powitalny dla pana Oh. Postanowiliśmy również, że były żołnierz Korei Północnej będzie dostawał od nas słodkie upominki do czasu, kiedy pozostanie w Korei Południowej – powiedział przedstawiciel firmy Orion, która od 1974 produkuje Choco Pies.
Producent ciastek nie tylko więc spełnił prośbę uciekiniera, ale zapewnił Oh Chung-sungowi również ich dożywotni zapas.
Na terenie Korei Północnej ciasteczka Choco Pies przez lata można było kupić na czarnym rynku. Paczka Choco Pies kosztowała 10 dolarów, podczas gdy zarobki w najbogatszym regionie Korei Północnej nie przekraczają 100 dolarów miesięcznie. Biznesmeni z Korei Południowej często więc płacili pracownikom z Korei Północnej nie w walucie, a właśnie w ciastkach, które potem służyły im na przykład jako prezenty.
Reżim Kim Dzong Una uznał jednak, że w ten sposób dochodzi do propagowania wartości wolnorynkowych i dobrobytu, i w 2014 roku całkowicie zakazał sprzedaży uchodzących za rarytas ciastek Choco Pies.
Efekt zakazu był taki, że z Korei Południowej zaczęto przemycać zakazane ciastka. Tylko w 2014 roku do Korei Północnej wysłano balonami około 10 tysięcy paczek Choco Pies.