W dniu wczorajszym zaginął w powietrzu samolot MIG-29, który podchodził do lądowania na lotnisku wojskowym w Mińsku Mazowieckim. Po trzech godzinach poszukiwań rozbita maszyna odnalazła się. 28-letni pilot, który się katapultował, również został odnaleziony.
Gdy samolot zniknął z radarów, w poszukiwaniach maszyny brali udział policjanci z Mińska Mazowieckiego oraz funkcjonariusze straży i policji z Warszawy. Według różnych źródeł poszukiwania trwały dwie, trzy godziny. Odnalezionego pilota z połamanymi kończynami przewieziono do szpitala wojskowego. Rozbity samolot został niemal całkowicie zniszczony.
Teraz sprawą wypadku zajęła się Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Dowódca bazy płk pil. Piotr Iwaszko oznajmił: – Nie spekulujemy, co było przyczyną incydentu do momentu wyjaśnienia przez komisję. Do tego momentu, nawet przypuszczenia mogą okazać się błędem.
Jednak komentarzy, i to krytycznych, nie brakuje wśród wojskowych. Generał Mirosław Różański zadał pytanie w mediach społecznościowych: – Poszukiwania pilota trzy godziny w kraju, bez zagrożenia! Czy dalej MON uważa, że śmigłowce, w tym poszukiwawcze, ratownicze, to rzecz dziesięciorzędna?
Wojskowy w ten sposób komentuje opieszałość resortu Antoniego Macierewicza, który rezygnując z francuskich Caracali, w zamian nie dokonał żadnych innych zakupów śmigłowców. Kwestia produkcji w Polsce amerykańskich śmigłowców Black Hawk również odeszła w niepamięć.