Nie ustają demonstracje związane ze Strajkiem Kobiet. Do kolejnych doszło w środę. Strajkujący przeszli ulicami Warszawy. Niestety, nie obyło się napiętych i agresywnych sytuacji – głównie pod sejmem i pod siedzibą TVP, gdzie doszło do zatrzymań.
Informację o zatrzymaniach podała PAP. Policjanci otoczyli uczestników strajku i przez megafon poinformowali, że nikt nie opuści miejsca, dopóki nie zostanie wylegitymowany. Obecni posłowie wkraczali w takich sytuacjach z interwencją poselską. Tak właśnie zrobiła Monika Wielichowska.
– Podczas jednej z interwencji, w obecności świadków, jeden z policjantów naruszył moją nietykalność. Popychając mnie złamał moją legitymację poselską. Nie chciał podać swojego służbowego numeru. Podał imię i nazwisko. Czy prawdziwe? Nie wiem. Kiedy na moment się odwróciłam – uciekł. Może nagrania, które uwieczniły nagranie pozwolą rozpoznać tego funkcjonariusza – tak relacjonowała wszystko na Facebooku. – W kilku miejscach ze strony Policji zachowanie było agresywne i nieadekwatnie do sytuacji. Zdarzały się zatrzymania i wylegitymowania. Bezprawne – dodała.
Pod siedzibą TVP policjanci użyli w stosunku do protestujących gazu pieprzowego. Organizatorki demonstracji już zapowiedziały, że wszyscy poszkodowani będą mogli liczyć na wsparcie prawne.
Zajścia w Warszawie. ↪️ https://t.co/q7rTixPXk9 #StrajkKobiet #wybórNIEzakaz pic.twitter.com/OVGn0Begls
— Monika WIELICHOWSKA (@MWielichowska) November 18, 2020