Nowe prawo zakazujące handlu w niedzielę miało dać pracownikom dużych sieci handlowych możliwość spędzania większej ilości wolnego czasu z rodziną. Okazuje się jednak, że na zmianach wprowadzonych przez PiS pod naciskiem związkowców z „Solidarności” najbardziej stracą właśnie osoby zatrudnione w dyskontach i supermarketach. Sieci handlowe chcąc zminimalizować straty spowodowane zamknięciem sklepów w niedzielę, zrobią to kosztem personelu.
Portal Wirtualna Polska dotarł do pisma skierowanego do kierowników sklepów sieci Biedronka, w których zawarte są wytyczne, do których powinny być dostosowane nowe grafiki pracy.
„Aby uniknąć sankcji, zmiany powinny być tak ustawione, aby w sobotę pracownicy opuszczali sklep przed godziną 24:00 (np. 23:45) i rozpoczynali pracę w poniedziałek po godz. 00:00 (np. poniedziałek godz. 00:15) – podobnie w święta”, napisano w piśmie, które otrzymali kierownicy dyskontów Biedronka.
Z pisma też wynika, że osoby zatrudnione w Biedronce, które nie pójdą do pracy w niedzielę, będą musiały pracować dłużej w piątki i soboty, ponieważ w te dni wszystkie sklepy sieci mają być otwarte do godz. 22:00. Pracownicy muszą też nastawić się na częstszą i cięższą pracę w soboty, ponieważ ten dzień będzie odpowiedzialny za 60 proc. obrotu generowanego dotychczas w niedzielę. Kierownicy sklepów muszą w związku z tym zapewnić tego dnia pełną obsadę kas oraz większą liczbę osób rozkładających towar na półkach. Z tego powodu, że sobota będzie dniem intensywnego handlu, zostanie wprowadzona także nocna zmiana z piątku na sobotę oraz praca w sobotę poprzedzającą niedzielę wolną od handlu aż do godz. 23:45. Pracownicy będą również pracować na nocną zmianę z niedzieli na poniedziałek od godz. 00:15, co jest uzasadniane godzinami dostaw towarów przed otwarciem sklepów w poniedziałek.
Inne sieci handlowe również biorą pod uwagę przyjęcie podobnych rozwiązań, które miałyby zrekompensować im skutki ograniczenia handlu w niedziele.