Od kilku dni Polska walczy na arenie międzynarodowej ze zniesławieniem. Przypisuje się jej udział w Holokauście i budowanie obozów śmierci. Gdzie zatem podziewa się Polska Fundacja Narodowa, która powinna szybko zareagować i wdrożyć odpowiedni plan działania?
PFN została założona w ubiegłym roku, tworzy ją 17 spółek Skarbu Państwa. Do tej pory na jej konto wpłynęło ponad 100 mln zł. To dużo, ale w końcu miała realizować ambitne cele – jak mówiła o niej była premier Beata Szydło „wykorzystując siłę i energię spółek skarbu państwa, będzie budowała polską markę”. Tak się jednak nie stało. Od kilku dni trwa konflikt na linii Polska – Izrael, a Fundacja rzekomo broniąca interesu narodowego nie robi nic by przeciwdziałać zniesławieniu kraju na arenie międzynarodowej.
Jej założeniu przeciwny był premier Mateusz Morawiecki. Nieoficjalnie wiadomo, że w rozmowach z kolegami z partii zaznaczał, że fundacja może stanowić problem dla ekipy rządzącej – do takich informacji dotarli dziennikarze money.pl. Premier miał rację, bo w mediach pojawia się coraz więcej pytań o to, na co fundacja przeznacza miliony złotych, bo raczej nie na promocję Polski oraz jej wizerunku.
– Powinniśmy oczekiwać, że fundacja, która została stworzona w tym celu i która ma duże środki, będzie już działać. Nie będzie zapowiadać, tylko będzie prowadziła działania – tak w rozmowie z Robertem Mazurkiem miał powiedzieć rzecznik prasowy prezydenta Krzysztof Łapiński.
Jak zauważa Mateusz Ratajczak redaktor naczelny money.pl:
– Mamy więc organizację, która ma do dyspozycji lekko licząc 150 mln zł. Przyjmijmy, że część poszła na wynagrodzenia zarządu Fundacji, a część na słynną billboardową kampanię o sądach i sędziach kradnących kiełbasę. No to nadal zostaje godziwy pieniądz, którym można opłacić dużą międzynarodową kampanię informacyjną, tłumaczącą, że nie było „polskich obozów zagłady”.