Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz poinformował w niedzielę, że będzie się ubiegał się o reelekcję w tegorocznych wyborach samorządowych. „Drogie Gdańszczanki i Gdańszczanie, w trudnych czasach trzeba mówić wprost. Mówię więc jasno: będę kandydował na prezydenta Gdańska”, pisze w oświadczeniu Adamowicz. Zamieścił je w niedzielę po południu na Facebooku i Twitterze. Zapowiedział, że „będzie zabiegał o szerokie poparcie wszystkich prodemokratycznych środowisk”.
W deklaracji Pawła Adamowicza, który rządzi miastem od 1998 roku, nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ogłosił ją, nie czekając na decyzję PO i Nowoczesnej, kto będzie wspólnym kandydatem tych partii na prezydenta Gdańska. Wygląda więc na to, że w ogóle nie działa porozumienie zawarte przez ugrupowania opozycyjne na wybory samorządowe.
Paweł Adamowicz, który był jeszcze do niedawna członkiem PO, cieszy się dużą popularnością w Gdańsku. Jego start oznacza mniej więcej tyle, że Platforma i Nowoczesna, jeśli wystawią nawet swojego kandydata, to przegrają i tak, bo nie będzie on miał raczej szans w starciu z obecnym prezydentem Gdańska. A jeśli mu odbierze część głosów, to tylko zwiększy szanse kontrkandydata popieranego przez PiS, którego nazwisko jeszcze nie zostało ogłoszone.
Zagranie Adamowicza zaskoczyło działaczy PO. Swoją decyzją pokazał, że nie wierzy w powodzenie projektu „zjednoczona opozycja” i zamanifestował swój stosunek do Grzegorza Schetyny i całego kierownictwa PO.
W opublikowanym na Twitterze i Facebooku oświadczeniu Paweł Adamowicz wyjaśnia powody swojej decyzji, pisząc, że „od dawna, wielokrotnie apelował o powstanie silnej, zjednoczonej drużyny, która ocali Gdańsk przed »złą zmianą«”. Jednak, jak dodaje, „takiej drużyny nie ma i niewiele wskazuje, by powstała”.