Takiego obrotu spraw nikt na Węgrzech się nie spodziewał. Kandydat opozycji Peter Marki-Zay wygrał przedterminowe wybory na burmistrza Hodmezovasarhely, zdobywając aż 57,5 proc. głosów. Natomiast na Zoltana Hegedusa, kandydata rządzącej Węgrami partii Victora Orbana, oddano 41,5 proc. głosów.
Jest to o tyle zaskakujące, że miasto Hodmezovasarhely uznawane jest na Węgrzech za bastion Fideszu. W wyborach parlamentarnych Fidesz uzyskał tu doskonały wynik, głosowało na niego aż 60 proc. wyborców.
Obserwatorzy węgierskiej sceny politycznej nie mają wątpliwości, że o zwycięstwie Marki-Zaya zadecydowała z jednej strony wysoka, wynosząca 61 proc., frekwencja, a z drugiej zjednoczenie opozycji wokół wspólnego kandydata.
Chociaż Fidesz pozostaje zdecydowanym faworytem sondaży i najprawdopodobniej wygra wybory do parlamentu, które odbędą się w kwietniu, to niespodziewane zwycięstwo w Hodmezovasarhely może sprawić, że słaba i rozbita węgierska opozycja złapie wiatr w żagle. Być może też politycy opozycji po zwycięstwie Marki-Zaya zrozumieją, że wyborcy dają premię za jedność.
Obecnie Fidesz cieszy się poparciem 54 proc. Węgrów, na prawicowy Jobbik deklaruje głosowanie 13 proc. wyborców, na koalicję Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSP) i partii Dialog chce głosować po 10 proc. Węgrów, a na partię Polityka Może Być Inna i na lewicową Koalicję Demokratyczną po 8 proc. respondentów najnowszego sondażu.