Około dwa tygodnie temu świat obiegła wiadomość, że Amerykanie – przy pomocy bombardowania dronem – zapobiegli samobójczemu atakowi na swoich żołnierzy przy lotnisku w Kabulu. Miał wtedy zginąć wówczas terrorysta-samobójca z ISIS oraz troje cywili, w tym dzieci. Ostatni raport ujawnia jednak, że kierowca samochodu, który zmierzał w kierunku lotniska należał do Afgańczyka… Współpracownika Amerykanów.
Według raportu New York Times, atak drona – po którym obwieszczono sukces, zabicie bojownika samobójcy z ISIS-Khorasan – mógł zabić nie terrorystę, ale Afgańczyka, który dowoził wodę dla swojej rodziny, koczującej przy lotnisku, w oczekiwaniu na ewakuację. Co więcej, Amerykanie zadeklarowali wcześniej, że w ataku drona zginęły 3 osoby. Według raportu Timesa było to 10 osób – z czego siedmioro z nich były dziećmi. Większość z dzieci miała być rodziną kierowcy – wybiegły mu na spotkanie, kiedy – chwilę przed atakiem drona – wrócił do domu, aby zapełnić kanistry z wodą.
Co najbardziej szokujące – raport NY Times zidentyfikował kierowcę, jako Zemari Ahmadiego, wieloletniego współpracownika sił amerykańskich sił w Afganistanie. Analiza przekazów wideo w raporcie Timesa pokazuje, że żołnierze amerykańscy widzieli, jak Ahmadi ładuje do samochodu kanistry z wodą. Jeżeli tezy raportu są więc prawdziwe, oznacza to, że amerykanie popełnili potworny błąd i zlikwidowali własnego człowieka – a do tego odtrąbili sukces!
Generał armii, Mark Milley, przewodniczący Joint Chiefs of Staff, powiedział, że wtórna eksplozja potwierdza, że samochód Ahmadiego był wypełniony materiałami wybuchowymi. Raport Timesa również kwestionuje to twierdzenie. Wizyta zespołu analiz Timesa na miejscu – jak się okazuje, wypadku – nie potwierdziła obecności ładunków wybuchowych, które mogłyby spowodować wtórną eksplozję.