Premier Mateusz Morawiecki wypowiedział się na temat afery e-mailowej. Szef rządu nie zdradził jednak, które z wiadomości, które wyciekły do sieci są fałszywe lub spreparowane.
W ostatnich dniach po raz kolejny do sieci wyciekły e-maile, które miały pochodzić ze skrzynki mailowej szefa KPRM Michała Dworczyka. Miał on rzekomo mieć na treść depesz publikowanych przez Polską Agencję Prasową lub powoływać się na „zasadę ze sztyletów waffen SS”.
Reporter TVN24 Radomir Wit podczas wtorkowej konferencji prasowej zapytał premiera, które z tych wiadomości były fałszywe, a także na jakim etapie wyjaśniania okoliczności wycieku są służby.
– Tutaj trudno dodać coś do tego, o czym wielokrotnie mówiliśmy. Coraz więcej wskazuje na potwierdzenie naszej tezy, którą postawiliśmy i pewne dowody się pojawiły, że to są służby ze Wschodu, zza naszej wschodniej granicy, naszego dużego sąsiada. Nie ma co w związku z tym wpisywać się w scenariusz pisany na Kremlu. Warto, by nasze służby to do końca wyjaśniły, ten proces jest zaawansowany – powiedział Morawiecki.
– Sam poprosiłem kilka miesięcy temu o to, by wzmocnić wszystkie moje zabezpieczenia. Niestety, z tymi różnymi łobuzami jest to rodzaj wyścigu w czasie, czasami to ci hakerzy, bandyci cyfrowi, cyberprzestępcy, są szybsi niż służby państwowe – dodał.