Sąd nie orzekł kary śmierci, ale jak się okazuje sam los zechciał, aby sprawiedliwości stała się zadość. Duchowny, należący do jamajskiej sekty, był oskarżony w związku z zarzutami o składanie ofiar z wiernych! Mężczyzna zginął jednak w czasie transportu do miejsca, gdzie miał odbyć się jego proces.
Do zdarzenia doszło na karaibskiej wyspie Jamajka. Pastor, przywódca lokalnej sekty – Kevin Smith – był w tym czasie przewożony do sądu w Kingston, gdzie miał odbyć się jego proces. W trakcie transportu doszło jednak do wypadku, wskutek którego poniósł śmierć. W wypadku zginął też jeden z funkcjonariuszy eskortujących więźnia.
Nie określono jeszcze, jaka była prawdziwa przyczyna śmiertelnego wypadku. Z relacji świadków wiadomo jedynie, że samochód zaczął nagle dachować.
„Pierwsze z aut pilotowało drugie. Pasażerowie radiowozu usłyszeli nagle dźwięk uderzenia i zobaczyli, jak auto przed nimi się przewraca” – przekazała policjantka Stephanie Lindsay, cytowana przez portal Planeta.
W wyniku rozległych obrażeń ciała zmarł pastor oraz jeden z policjantów, należących do konwoju. Dwóch innych funkcjonariuszy walczy o życie w szpitalu.
Sekta – której przewodził Smith – była bardzo niebezpieczną organizacją. O fakcie jej istnienia doniosła policji kobieta, która była członkiem zgromadzenia. W czasie jednego z rytuałów miała zostać dźgnięta nożem. Według jej relacji – w ramach rytuałów miano też składać ofiary z ludzi.
Schwytanie Smitha nie było łatwe. Policjanci, którzy uczestniczyli w nalocie na miejsce, gdzie zebrała się sekta, spotkali się z bardzo ostrym oporem. Członkowie organizacji wyciągnęli broń i otworzyli ogień w stronę funkcjonariuszy. Finalnie jednak udało się aresztować 40 osób, związanych z sektą.