– Jestem w tej chwili sterroryzowana, zastraszona, jestem naprawdę w sytuacji takiej, że zaczynam się bać o swoje i mojej rodziny bezpieczeństwo fizyczne – powiedziała działaczka fundacji Życie i Rodzina, opowiadającej się za całkowitym zakazem aborcji, w rozmowie z internetowym programem „Rzeczpospolitej”.
Pełnomocniczka komitetu „Zatrzymaj aborcję” stwierdziła również, że jest poddawana linczowi ze strony jej przeciwników.
– W mediach społecznościowych, na profilach aborcjonistów, są pozakładane wątki, gdzie się nawołuje do niemalże fizycznej rozprawy ze mną. Jest na przykład założony wątek, gdzie ludzie piszą „ona gdzieś mieszka, gdzieś chodzi po ulicy, gdzieś chodzi do sklepu, urządźcie jej piekło” – wyjaśniła Godek.
Aktywistka ruchu antyaborcyjnego skrytykowała też doniesienia mediów dotyczące jej zatrudnienia po wyborach parlamentarnych wygranych przez PiS w 2015 roku w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych PZL-WZM. Według niej, artykuł „Gazety Wyborczej” poświęcony tej sprawie, utrzymany był „w tonie skandalu” i ma doprowadzić do jej zwolnienia z pracy.
Godek odnosząc się tez postawionych przez „Wyborczą”, broniła się, że fakt, iż nie jest inżynierem, nie stanowi przeszkody do zasiadania w radzie nadzorczej PZL-WZM, która jest spółką Skarbu Państwa.
– Rada nadzorcza zajmuje się nadzorowaniem pracy zarządu, organizacji firmy. Tu jest wszystko zgodne z prawem (…). Ja zajmuję się w WZM-ie innymi rzeczami niż konstrukcja silników – podkreśliła.
– Wyciągnięto to w momencie, kiedy „czarny protest” organizuje nagonkę na inicjatywę „Zatrzymaj aborcję”. To jest oczywisty element nagonki na mnie – oceniła Godek publikacje na temat jej zatrudnienia w państwowej spółce.