Dla premiera Węgier Viktora Orbana stawka w wyborach parlamentarnych, które mają się odbyć za tydzień, jest bardzo wysoka. Zarzuty korupcyjne kierowane pod adresem jego rządu oraz pytania, czy jego gabinet maczał palce w wycieku nagrań liderów społeczeństwa obywatelskiego, oznaczają, że niespodziewana przegrana Orbana mogłaby skutkować dla niego więzieniem, pisze Lili Bayer na łamach portalu POLITICO.
Media należące do oligarchy Lajosa Simicski, dawnego przyjaciela Orbana, oskarżają kierowaną przez niego partię Fidesz o przestępstwa korupcyjne. W należącej do Simicski gazecie „Magyar Nemzet” pojawiły się zarzuty, iż jeden z parlamentarzystów Fideszu jest prezesem firmy z raju podatkowego. Gazeta utrzymuje też, że politycy rządowi od lat korzystali z kosztownych wypraw myśliwskich finansowanych przez biznesmena, który zbił majątek na kontraktach rządowych lub związanych z unijnymi funduszami.
Gdyby zarzuty nagłaśniane przez media Simicski zostały udowodnione, mogłyby spowodować nagły spadek poparcia partii Orbana. Jeśli zaś Fidesz przegrałby wybory, oznaczałoby to na pewno postawienie zarzutów karnych obecnemu premierowi. Stąd też w ostatnich dniach kampanii wyborczej toczy się walka na śmierć i życie, a politycy nie przebierają w środkach.
Kontrolowana przez rząd Viktora Orbana gazeta „Magyar Idők” właśnie napisała, iż posiada nagranie z wypowiedziami ukraińskiego lidera społeczeństwa obywatelskiego, niegdyś kierującego finansowaną przez Sorosa organizacją. Przyznaje on, iż jego grupa odegrała kluczową rolę w wydarzeniach na Majdanie, po których doszło do odsunięcia od władzy ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Z artykułu opublikowanego w prorządowym dzienniku „Magyar Idők” wynika, że za zmianą władzy na Ukrainie stoją CIA i Soros, a to z kolei ma sugerować, że podobna interwencja szykuje się na Węgrzech.