Przerażające chwile przeżyła pewna studentka z Wrocławia we własnym mieszkaniu przy ulicy Pasteura. Po wejściu do lokalu kobieta zauważyła ciało obcego mężczyzny. Okazało się, że zmarłym był jej sąsiad, który pomylił mieszkania.
O sprawie poinformował serwis tuwroclaw.com. Młoda kobieta w okresie świątecznym przebywała poza Wrocławiem, a po powrocie do miasta przeżyła niemały szok. Drzwi do wynajmowanego przez nią mieszkania były otwarte, a na podłodze znajdowało się ciało mężczyzny.
Zmarłym był 39-latek. Policja wstępnie wykluczyła jakikolwiek kryminalny wątek w tej sprawie. Wykazano, że mężczyzna mieszkał na tym samym piętrze w mikroapartamencie znajdującym się przy ulicy Pasteura.
Prok. Małgorzata Dziewońska, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury przekazała, że w sprawie wykluczony został udział osób trzecich. Na ciele mężczyzny nie było żadnych obrażeń, które mogłyby sugerować, że doszło do morderstwa.
Z materiału z kamer monitoringu wynikało, że mężczyzna miał problemy z równowagą i zataczał się. W pewnym momencie oparł się o drzwi mieszkania studentki i do niego wpadł. Niewykluczone, że kobieta zapomniała odpowiednio je zamknąć.