Prezydent Andrzej Duda w bardzo ostrych – jak na polityka takiego formatu – słowach odniósł się do pogróżek eksperta rosyjskiej telewizji propagandowej pod adresem Polski. Sugerował on, że „jeśli NATO zorganizuje misję pokojową, to w odpowiedzi może liczyć się z atakiem nuklearnym” a „Warszawa zniknie w 30 sekund” – cytował portal „Gazeta.pl”. Zagroził także Państwom Bałtyckim (i też poniekąd Polsce) utworzeniem „korytarza do Kaliningradu”. Oznaczałoby to odcięcie Bałtów od reszty państw sojuszniczych NATO.
„Nie będzie to może bardzo polityczne, ale jest takie powiedzenie w Polsce: „nie strasz, nie strasz…” – odparł Duda. „Jesteśmy narodem, który chce żyć w pokoju, który nikogo nie atakował – zwłaszcza na przestrzeni ostatniego stulecia. To my byliśmy atakowani.”
„Wyrwaliśmy się zza Żelaznej Kurtyny, odzyskaliśmy pełną suwerenność, niepodległość i wolność gospodarczą, (…) by być obywatelami świata. Jako naród dążymy, aby było tak dalej. Nie jesteśmy agresywni, nikogo nie chcemy atakować, ale – tu prezydent zrobił długą pauzę – oczywiście musimy się przygotować na wypadek, gdyby ktoś nas zaatakował” – powiedział prezydent.
Następnie Andrzej Duda w mocnych słowach zagroził ewentualnemu agresorowi, że „w Polsce jest dość ziemi, żeby pochować naszych wrogów”.
„Jeśli ktoś będzie chciał nas zaatakować, musi się liczyć z tym, że my twardo staniemy do obrony naszej ojczyzny. A zapewniam, że Polska jest wystarczająco rozległa, żebyśmy mieli gdzie napastników pochować” – podkreślił dosadnie.
Duda: Zawieszenie broni to za mało
Prezydent nie ukrywał zadowolenia z faktu, że NATO jest dziś tak zjednoczone i działa ze wszystkimi członkami we wspólnym interesie. Mówił także, że stanowisko Sojuszu jest jasne:
„To znaczy, że musimy uczynić wszystko, posługując się pokojowymi narzędziami, ale używając narzędzi adekwatnych do potrzeb po to, by przerwać rosyjską agresję na Ukrainę. By doprowadzić nie tylko do tego, że nastąpi zawieszenie broni, co ja bardzo mocno akcentowałem w swoim wystąpieniu” – mówił prezydent.
„Powiem więcej, zawieszenie broni to jest może coś właśnie takiego, czego dziś Rosjanie bardzo potrzebują, biorąc pod uwagę ogromne straty, jakie ponoszą, nieporównywalne z niczym, co do tej pory chyba im się zdarzyło. Bo przecież w Afganistanie, w czasie całej wojny afgańskiej ponieśli takie straty, jakie ponieśli w ciągu niecałego miesiąca swojego ataku na Ukrainę” – powiedział.
Dodał, że Rosjanie potrzebują dziś zawieszenia broni, aby móc się przegrupować.