Mało brakowało? Według białoruskiej opozycji Aleksandr Łukaszenka miał wydać rozkaz ataku na Ukrainę, kiedy była ku temu okazja na początku rosyjskiej inwazji. Decyzja została jednak zablokowana… przez białoruskich oficerów. W pierwszych tygodniach obawiano się, że białoruskie wojsko włączy się do wojny i odetnie Ukrainę od dostaw z zachodu – co finalnie się nie stało.
„Białoruskie wojsko otrzymało rozkaz ataku na Ukrainę, jednak najwyżsi stopniem oficerowi zdawali sobie sprawę z ryzyka i nie pozwolili, by ten rozkaz poszedł dalej” – mówiła Swiatłana Cichanouska, liderka tamtejszej opozycji cytowana przez „Polsat News”.
Zdaniem Cichanouskiej – która rozmawiała z innym białoruskim opozycjonistą Markiem Fejginem – atak Białorusi na Ukrainę był już przesądzony. Jej zdaniem rozkaz zablokowało naczelne dowództwo, które nie dopuściło, żeby rozkaz dotarł do Łukaszenki do wojsk liniowych.
Cichanouska stwierdziła, że najwyższe dowództwo zdawało sobie sprawę, że Białorusini nie chcą walczyć z Ukraińcami u boku Rosjan. Jej zdaniem dowódcy „wyraźnie zrozumieli, że armii brakuje morale, a żołnierze nie chcą dołączyć do Rosjan w tej krwawej wojnie”.
Białoruś nie powiedziała ostatniego słowa? Pod granicą ukraińską odbędą się ćwiczenia
Według agencji „UNIAN” w pobliżu granicy z Ukrainą – na Białorusi – na 22 czerwca planowane są ćwiczenia mobilizacyjne z komisariatami wojskowymi. Manewry miałyby potrwać do 1 lipca. Dokładną lokalizacją ćwiczeń ma być obwód homelski.
„Tego typu manewry odbywają się regularnie w celu sprawdzenia gotowości bojowej i mobilizacyjnej. Służą też podniesieniu umiejętności wojskowych” – informował komisarz wojskowy obwodu homelskiego Andriej Kriwonosow.
Dodał, że „podczas ćwiczeń ruch będzie ograniczony do niektórych obszarów sąsiadujących z obiektami Sił Zbrojnych. Ponadto planowane są szkolenia przeciwpożarowe na strzelnicach znajdujących się w obwodzie homelskim”.