Do sieci trafiło nagranie z interwencji policji wobec posła Koalicji Obywatelskiej Franciszka Sterczewskiego. Poseł jest szeroko rozpoznawalny dzięki sławnym eskapadom z reklamówką na polsko-białoruskiej granicy, podczas szczytu kryzysu migracyjnego w ubiegłym roku. Tym razem znów jest o nim głośno. Sterczewski został zatrzymany w Poznaniu, kiedy zygzakiem jechał po ulicy rowerem. Okazało się, że jest pod wpływem alkoholu – podaje „RMF FM”.
Posła Sterczewskiego chyba poniosła wczoraj impreza. Do zdarzenia miało dojść w nocy z poniedziałku na wtorek w Poznaniu. Policjanci zauważyli mężczyznę, który poruszał się rowerem zygzakiem. Jednoślad ponadto nie posiadał wymaganego oświetlenia.
„Wyładowała mi się bateryjka” – mówił podczas interwencji zatrzymany poseł, pytany o powody jazdy bez oświetlenia. W tym momencie jednak policjant zauważył, że problem jest o wiele poważniejszy, niż wyładowana bateryjka. Mówi Sterczewskiemu: „od pana czuć alkohol”.
„Mocno dmuchnąć z odległości paru centymetrów” – dodaje po chwili funkcjonariusz, na co Sterczewski odpowiada „ja dziękuję”. „Nie, nie. Proszę dmuchnąć. Wypluje pan tę gumę i dmuchnie” – nalega policjant. Następnie zatrzymany legitymuje się policjantom legitymacją poselską!
„Możemy się umówić, że mogę pójść pieszo teraz” – proponuje Sterczewski. Policjanci są jednak nieugięci. Oskarżają go o prowokację i informują, że musi wykonywać ich polecenia, nawet będąc posłem.
„Początkowo zachowywał się kulturalnie, ale od razu zasłonił się legitymacją posła i odmówił badaniu na trzeźwość. Wyczuwalna była woń alkoholu. Później odmawiał wykonywania prostych poleceń, aby stać w określonym miejscu itd.” – tak kulisy zatrzymania opisała Wirtualnej Polsce osoba znająca sprawę.
Koniec końców parlamentarzyście – jak to w Polsce – się upiekło. Przypiął rower w bezpiecznym miejscu i poszedł do domu. Jak skończyłoby się to dla zwykłego obywatela, który jadąc rowerem pod wpływem alkoholu zagraża bezpieczeństwu w takim samym stopniu?