Po wyznaczeniu nagrody za głowę Wałęsy, propagandyści z rosyjskiej telewizji preparują kolejne groźby – tym razem pod adresem… premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona. Johnson co prawda odchodzi wkrótce ze stanowiska, ale przed opuszczeniem fotela premiera Zjednoczonego Królestwa planuje odwiedzić jeszcze Kijów. Z niewiadomych powodów rozsierdziło to Rosjan.
Jak podaje „o2” – w rosyjskich mediach tzw. eksperci nawołują do uderzenia w stolicę Ukrainy, Kijów. Rozwścieczyła ich wiadomość o tym, że brytyjski premier przez opuszczeniem stanowiska zamierza odwiedzić to miasto. Jak sugerują rosyjscy propagandyści, taki atak miałby nastąpić w momencie, kiedy Johnson będzie przebywał w Kijowie.
Ich zdaniem premier Wielkiej Brytanii jest jednym z wiodących sojuszników Ukrainy, który pomógł dostarczyć temu krajowi ogromne ilości broni do walki z Rosją. Na antenie rosyjskiej telewizji stwierdzili, że „należy mu się za to mały prezent” od Rosjan. A może nawet duży, bo „eksperci” sugerują wystrzeleni w Kijów pocisku manewrującego.
„Należy uderzyć w jakiś ważny obiekt w Kijowie. Wyślemy rakietę typu Kalibr z napisem „Hasta la vista, baby!” – mówił jeden z Rosjan w rosyjskiej telewizji.
„Hasta la vista, baby” to nawiązanie do słów głównego bohatera filmy Terminator 2, w którego wcielił się swego czasu Arnold Schwarzenegger. Boris Johnson wypowiedział te słowa podsumowując swoje pożegnalne przemówienie, czym wywołał śmiechy swoich kolegów i burzę oklasków.
Johnson odwiedzi stolicę Ukrainy. Rozmawiał z Zełeńskim
Premier Wielkiej Brytanii ma przestać pełnić urząd 6 września, po ogłoszeniu przez Partię Konserwatywną nowego lidera rządu. Na kilka tygodni przedtem Johnson chce raz jeszcze odwiedzić Kijów – jak dowiedział się „The Sunday Telegraph”. Kwestia ostatniej wizyty miała zostać już omówiona z przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim w piątkowej rozmowie telefonicznej.
Jak wynika z doniesień człowieka blisko związanego z Borisem Johnsonem, premier Wielkiej Brytanii obawia się, że po jego odejściu wsparcie dla Ukrainy osłabnie.
„On naprawdę czuje ciężar odpowiedzialności, będąc największym sojusznikiem Zełenskiego. Nie może po prostu odejść, nie upewniwszy się, że świat go popiera” – powiedział w rozmowie z „The Sunday Telegraph” jeden ze współpracowników premiera.