Wicepremier Beata Szydło spotkała się w niedzielę z wyborcami Prawa i Sprawiedliwości w Sandomierzu. Frekwencja dopisała i początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. Była premier została miło powitana przez obecnych na Zamku Królewskim. Ale końcówka niedzielnego pobytu byłej szefowej rządu w Sandomierzu do przyjemnych już nie należała. Były wyzwiska i doszło do przepychanek pomiędzy zwolennikami PiS a przeciwnikami partii rządzącej.
– Przyjechałam do państwa, aby porozmawiać Polsce, o tym, co zrobiliśmy po ponad dwóch latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, przyjechałam, żeby powiedzieć państwu o naszych planach na najbliższe miesiące – mówiła Beata Szydło na wypełnionej po brzegi sali Zamku Królewskiego, a tłum jej zwolenników skandował „Beata, Beata!”.
Była premier argumentowała, że rząd PiS nie boi się podejmować trudnych decyzji i zachęcała do głosowania w nadchodzących wyborach na partię władzy, która dotrzymała słowa i odniosła liczne sukcesy, do których należy między innymi program 500 plus.
Na spotkaniu wszystko przebiegało po myśli byłej szefowej rządu, dopóki nie przyszedł czas na pytania, z których część dotyczyła drażliwych kwestii dla rządu. Wicepremier Szydło była między innymi pytana o zapisy w konstytucji dotyczące obowiązku publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego w terminie, a nie, jak to miało miejsce w praktyce, dopiero po dwóch latach. Czas na niewygodne kwestie szybko jednak zakończył prowadzący spotkanie. Poinformował jednocześnie o możliwości porozmawiania z Beatą Szydło w mniejszym gronie.
Wtedy niespodziewanie ujawnili się przeciwnicy byłej premier ze stowarzyszenia Obywatele RP i wyciągnęli transparenty z hasłami: „167 tys. na wizaż”, „Targowica”, „Pycha i Szmal”, „Konstytucja” i „Warto być przyzwoitym”. Na drodze około 30 działaczy Obywateli RP stanęli zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości. Zaczęli skandować: „Beata, Beata!”. Zaczęły padać wyzwiska i doszło do szarpaniny. Wicepremier Szydło ostatecznie z trudem opuściła Zamek Królewski, jednak nie od razu, ponieważ kolumna rządowa długo nie mogła wyjechać z dziedzińca. Wtedy Szydło wyszła z limuzyny i przez prawie 20 minut rozmawiała z protestującymi.