Niektórzy eksperci mówią, że wojna na Ukrainie to tzw. „proxy war” (wojna zastępcza) pomiędzy USA a Rosją. Stany Zjednoczone wspierają Ukrainę ze świadomością, że osłabia to Rosję. Ale poza Ukrainą tej wojny w zasadzie nie ma. Nie ma jej również w kosmosie. Wręcz przeciwnie! Rosja i Ameryka współpracują. W środę 21 września z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystartowała rakieta Sojuz-2. Na pokładzie znaleźli się Rosjanie i Amerykanin.
Jak podaje agencja „AFP”, powołując się na komunikat Roskosmosu – w minioną środę rakieta Sojuz-2 wyniosła w kosmos statek Sojuz MS-22. Przetransportuje on dwóch rosyjskich kosmonautów i amerykańskiego astronautę na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Misja Siergieja Prokopjewa, Dmitrija Pietielina oraz Francisco Rubio na ISS potrwa 188 dni.
„Stabilność jest dobra (…), załoga czuje się dobrze” – powiedział komentator NASA po starcie, transmitowanym na żywo na stronach amerykańskiej i rosyjskiej agencji kosmicznej.
Rosja chce wybudować własną stację kosmiczną
Po przybyciu na Międzynarodową Stację Kosmiczna załoga zwiększy się do 10 osób.
Ale współpraca pomiędzy dwoma wrogimi mocarstwami nie ma trwać wiecznie. Nowy szef rosyjskiej agencji kosmiczne Roskosmos Jurij Borisow poinformował, że Rosjanie opuszczą ISS po 2024 roku i rozpoczną budowę własnej stacji kosmicznej – a przynajmniej taki jest plan.
Jeszcze w ten sam dzień Waszyngton odpowiedział, informując publicznie, że Rosja formalnie nie przedstawiła rezygnacji z uczestnictwa w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Obecnie udział w projekcie biorą Stany Zjednoczone, Rosja, Kanada, Japonia, a także część krajów należących do Europejskiej Agencji Kosmicznej.