To mogło się skończyć tragicznie, na szczęście zakończyło się „tylko” w atmosferze skandalu. Na terenie Sulechowa 11-letnia dziewczynka została zaatakowana przez nieznanego mężczyznę. Napastnik wręcz wtargnął za nią do domu! Na szczęście głośne wołanie 11-latki o pomoc spłoszyło mężczyznę. Sprawa została zgłoszona na policję, ale wkrótce ją… umorzono! Mama dziewczynki boi się, że nieznajomy wróci.
Do zdarzenia doszło 25 kwietnia tego roku. 11-letnia Maja wracała wówczas ze szkoły razem z jej koleżanką aż do ul. Styczniowej w Sulechowie (woj. lubuskie). Okazało się, że przez całą drogę śledził je nieznajomy mężczyzną, co zarejestrowały kamery monitoringu. Na głowie miał kaptur i różową czapkę, był też ubrany w jasne dżinsy i czerwone buty. Kiedy dziewczynki rozdzieliły się na jednym ze skrzyżowań, podejrzany mężczyzna obrał na cel tylko Maję – podaje portal „poscigi.pl”.
Sulechów. Nieznany mężczyzna śledził 11-latkę. Kiedy weszła do domu, zaatakował
Śledził ją aż do drzwi jej domu, przy ul. Wojska Polskiego. Kiedy Maja weszła na klatkę schodową, mężczyzna wszedł za nią. Po otwarciu drzwi 11-latka weszła do domu i chciała je za sobą zamknąć – wtedy podejrzany zaatakował. Zablokował drzwi i wtargnął do wnętrza mieszkania. Zablokował jej drogę na zewnątrz, więc Maja mogła uciekać jedynie w głąb mieszkania. Pobiegła do kuchni, otworzyła okno i zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc. Na szczęście tyle wystarczyło, aby spłoszyć napastnika.
„To nie była napaść o charakterze rabunkowym, zwyrodnialec miał inne znacznie straszniejsze plany” – twierdzi pani Dorota, mama Mai, cytowana przez „poscigi.pl”.
Pomimo niezwłocznego zgłoszenia sprawy na policję, funkcjonariusze zrobili niewiele, aby wyjaśnić przerażającą sytuację. Jak relacjonowała rodzina Mai – policjanci działali opieszale w trakcie wyjaśniania incydentu.
Policja zlekceważyła zdarzenie. Znali tożsamość, ale nie byli w stanie namierzyć sprawcy
Jak przekazała portalowi pani Dorota – policja nie sprawdziła nawet wszystkich obiektów z zainstalowanymi kamerami monitoringu, na nagraniach z których mógł być widoczny wizerunek poszukiwanego. Funkcjonariusze mieli odwiedzić tylko jeden punkt i pobrać obraz z monitoringu z kamery monitora. „Kpina. Później podawali argument, że zdjęcia mężczyzny są mało wyraźne” – mówiła mama Mai w rozmowie z portalem „pościgi.pl”.
W trakcie postępowania rodzice nie uzyskali wiele informacji. Pozornie najważniejszą była ta, że policjanci znają już tożsamość sprawcy, ale… nie są w stanie go namierzyć. Rodzice Mai podkreślają, że lokalna policja nie pokazała nawet dziewczynce zdjęć potencjalnych podejrzanych, aby ewentualnie 11-latka mogła wskazać tego, którego widziała, kiedy wtargnął za nią do mieszkania.
Sprawa została umorzona. Nie da się jednak umorzyć traumy 11-letniej Mai
I tak całe postępowanie zakończyło się 24 listopada. Bez żadnych efektów. „Przez cały okres postępowania, mimo naszych interwencji nie otrzymaliśmy zgody na upublicznienie wizerunku zwyrodnialca. W trakcie postępowania prowadziliśmy poszukiwania na własną rękę, niestety bezskutecznie” – mówią rodzice napadniętej dziewczynki.
To jednak nie koniec. 11-letnia Maja cały czas przeżywa skutki zdarzenia, od którego minęło już ponad pół roku. „Boi się być sama w pokoju, nawet w toalecie. Pukniecie lub stuknięcie kończy się płaczem. Ma problemy ze snem i koszmary” – żali się mama Mai.
Portal „pościgi.pl” skontaktował się w tej sprawie z rzecznikiem policji z Zielonej Góry. Jak czytamy na stronie, zapytanie pozostało bez odpowiedzi.