Kurz po mundialu opadł już nawet w Argentynie, ale w Polsce emocje nadal trwają – nie na boisku, a w kuluarach. Na jaw wychodzą nowe fakty ws. odejścia selekcjonera Biało-Czerwonych Czesława Michniewicza oraz tzw. „afery premiowej”. Arkadiusz Milik miał grozić odejściem z kadry a inny piłkarz… dzwonić do premiera z pytaniem, czy ta premia za awans to tak na serio! Internet huczy od plotek i spekulacji.
Reprezentacja Polski po mundialu w Katarze – choć minął już ponad tydzień od finału imprezy i kilka tygodni od odpadnięcia Polaków – wciąż nie traci uwagi mediów. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że Czesław Michniewicz nie pozostanie na stanowisku selekcjonera, nawet pomimo wypełnienia celów, do których zobowiązał się obejmując kadrę. Michniewicz utrzymał „Reprę” w dywizji A Ligi Narodów, awansował z Polakami na mundial, a nawet udało mu się wyprowadzić Biało-Czerwonych z grupy. Polska odpadła na etapie 1/8 finału w meczu z wówczas obrońcami tytułu mistrzów świata, a teraz wicemistrzami świata – Francuzami.
Arkadiusz Milik miał grozić odejściem z kadry. W tle konflikt Michniewicza z Kwiatkowskim
Mimo iż trener zapewniał, że atmosfera „w szatni” jest doskonała, w rzeczywistości pomiędzy piłkarzami a selekcjonerem miało dochodzić do konfliktów. Zwieńczeniem był rzekomy konflikt Michniewicza z team managerem reprezentacji Jakubem Kwiatkowskim, po którego stronie miała się opowiedzieć drużyna. Konflikt musiał być bardzo intensywny. Jak donosił niedawno Tomasz Włodarczyk z portalu „Meczyki.pl”, jeden z piłkarzy miał zagrozić odejściem z kadry, jeżeli Michniewicz pozostanie na stanowisko – wiadomość rzekomo przekazał brat reprezentanta. Według reportera Cezarego Kowalskiego z „Polsat Sport”, chodziło o Arkadiusza Milika.
„Brat Arkadiusza miał dzwonić do prezesa Kuli, aby ten przekazał prezesowi wszystkich prezesów, że jak nie będzie zmiany trenera, to jego brat w kadrze więcej nie zagra. Le cabaret” – napisał na Twitterze Kowalski.
Piłkarz dzwonił do premiera z pytaniami o premię za awans z grupy?
W tle jednak działy się jeszcze inne rzeczy. Każdy słyszał już chyba o tzw. „aferze premiowej”. W czasie spotkania z kadrą premier Mateusz Morawiecki miał obiecać piłkarzom kilkadziesiąt milionów złotych do podziału, jeżeli ci awansują z grupy. Tak się stało ale żadnej premii nie było – pieniądze mają trafić na rozwój krajowej piłki nożnej wśród młodzieży. Po wyjściu z grupy jeden z piłkarzy miał się jednak upewniać co do tego, czy państwowe pieniądze rzeczywiście trafią na konta kadrowiczów. O plotce poinformował Mateusz Borek.
„Słyszę, że taki przelew miał iść jeszcze przed meczem z Francją błyskawicznie z konta państwowego. Czy prawdą jest, że któryś z czołowych piłkarzy reprezentacji po spotkaniu z Argentyną, gdzieś tam pchnięty przez grupę, wykonał jeszcze jedno połączenie do premiera, żeby potwierdzić, czy rzeczywiście to, na co się umówili, będzie wypłacone i czy to jest prawda?” – powiedział Borek w programie „Moc Futbolu”, cytowany przez „Fakt”.
„To jest cały czas teza przeciwko tezie. Fakty przeciwko faktom. Już masz 113 scenariuszy, czy ten Potrykus chodził po pokojach czy nie chodził, czy kazał Kubie Kwiatkowskiemu to robić czy nie, czy wysłał maila, czy piłkarze rzeczywiście mieli się spieszyć z numerami kont…” – dodał.