Mieszkańcy tego miasta przeżywają plagę szczurów! Nie mają już sił, aby walczyć z gryzoniami. Szczury mieszkają w piwnicach i na klatkach schodowych. Dzieci musza być noszone przez mieszkańców na rękach, bo gryzonie przebiegają po butach, w ogóle się nie bojąc. Co więcej, zdarza się, że szczury skaczą na ludzi. Z takimi problemami muszą zmagać się mieszkańcy jednej z lublińskich bloków.
Mieszkańcy bloku przy ul. Koncertowej w Lublinie przeżywają prawdziwy koszmar. Do ich budynku wprowadziły się szczury – podaje „Radio Lublin”. Według relacji mieszkańców, gryzonie zamieszkują nie tylko piwnice bloku, ale pojawiają się również na klatkach schodowych.
„Najczęściej spotykane są tutaj na parterze. Nawet zrobiłem ostatnio film. Po schodach na górę biegł szczur wielkości mojego przedramienia” – opowiada w rozmowie z Radiem Lublin jeden z mieszkańców, Maciej Bryła. „Skaczą na ludzi. Mieszkańcy, którzy mają dzieci, muszą nosić je na rękach, ponieważ szczury biegają po butach. Były widziane na 10. piętrze. Raczej nie wjechały windą” – dodał.
Szczury terroryzują mieszkańców bloku w Lublinie. „Są inteligentne, tworzą złożoną społeczność”
Zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów, która odpowiada za blok – Marek Szymanek – twierdzi, że podmiot wie o problemie i jest w trakcie walki z plagą szczurów. Dodał, że trzebienie gryzoni „jest już na ukończeniu” – podaje „Fakt”.
„Spółdzielnia wie o problemie co najmniej od 3 lat. Mieszkam tu 4 lata, od 3 lat widzę trutki w piwnicy. Walczymy, jak możemy, ale problem jest ciężki do zlikwidowania” – komentuje jeden z mieszkańców.
Szczury to jedna z najgorszych plag, jakie mogą dotknąć ludzi. Nie chodzi tylko o to, że powodują szkody oraz przeszkadzają w codziennym życiu swoją obecnością oraz że roznoszą choroby. Te gryzonie również bardzo trudno wyplenić – są niesamowicie inteligentne.
„To zwierzęta niesamowicie zdolne do przystosowania się do najróżniejszych warunków. Są inteligentne, tworzą bardzo złożoną społeczność. Bardzo trudno otruć szczury, bo wysyłają na zwiady swoich najsłabszych przedstawicieli, żeby zbadali nowy pokarm” – wyjaśnia w rozmowie z „Radiem Lublin” dr n. wet. Jerzy Ziętek, adiunkt w Katedrze Epizootiologii i Klinice Chorób Zakaźnych Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.