W piątek wieczorem, a dziś rano czasu polskiego, w pobliżu Seattle (w stanie Waszyngton) zaraz po starcie rozbił się samolot. Na pokładzie nie znajdowali się żadni pasażerowi, tylko pilot – najprawdopodobniej mechanik, który porwał samolot, aby popełnić samobójstwo.
Samolot był prowadzony przez mężczyznę, który najprawdopodobniej dokonał porwania. Maszyna rozbiła się na przybrzeżnej wyspie po około 15 minutach od wystartowania. Świadkowie twierdzą, że zaraz po starcie pilot wykonywał bardzo niebezpieczne manewry. Samolot ścigany był przez dwa myśliwce F-15 USAF. Po rozbiciu maszyna zaczęła się palić. Strażacy, którzy dotarli na miejsce, musieli gasić także las, który podpalił się w wyniku katastrofy.
Samolot, który uległ katastrofie, to Horizon Airlines, turbośmigłowiec Q400, który mieści w sobie 76 miejsc. Na pokładzie samolotu nie znajdowali się żadni pasażerowie.
Samolot pilotował 29-letni mężczyzna z hrabstwa Pierce. Policja zaznacza, że nie był to zamach terrorystyczny. Mężczyzna najprawdopodobniej chciał popełnić samobójstwo. – Przed katastrofą wykonywał niebezpieczne manewry – albo były to próby akrobacji albo wynik braku umiejętności w obsłudze maszyny. Piloci F-15 mieli za zadanie nie dopuścić samolotu nad tereny gęsto zaludnione – poinformował CNN Paul Pastor z Pierce County Sheriff’s Office.
Amerykańskie służby wszczęły śledztwo w tej sprawie. Lotnisko było nieczynne przez około 2 godziny.
@KING5Seattle here’s a video of the hijacked plane and fighter escort from Steilacoom in the ferry line for anderson Island pic.twitter.com/8fgAUe05xv
— Kai Simpson (@Kai_AHS) 11 sierpnia 2018